Lublin Super Session to impreza, której głównym organizatorem był Lubelski Klub Kolarstwa Górskiego, rozgrywana na jednym z najlepszych w Europie obiektów do BMX i ekstremalnego MTB. Stowarzyszenie „Rowerowy Lublin” także zaangażowało się w to wydarzenie, organizując na terenie lubelskiego Bike Parku wyścigi rodzinne oraz XC. Nie mogłem niestety obejrzeć i pokibicować najlepszym w konkurencjach BMX, ale udało mi się przynajmniej wystartować w wyścigu.
Na Bike Park dotarłem po godzinie 14 (wyjątkowo w czarnej zamiast w pomarańczowej, teamowej koszulinie), zarejestrowałem się i objechałem dwukilometrową pętlę wyścigu. Po raz kolejny (po Family Cup) zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony trasą. Spodziewałem się nudnej jazdy po płaskim i po trawie, a tymczasem organizatorzy zapewnili kilka technicznych odcinków, a nawet dwa krótkie, ale całkiem strome podjazdy.
Do startu ustawiamy się chwilę przed 14:45, dwie kategorie: 22-35 oraz 36+. Jest ciasno, ale stoję w pierwszej linii przygotowany do sprintu na pierwszej prostej. Końcowe odliczanie i ogień. Startuję całkiem przyzwoicie i w pierwszy zakręt wjeżdżam na dobrej pozycji i staram trzymać się koła najlepszych. Niezbyt długo się to udaje, bo pierwsze kółka jak zwykle nie są zbyt mocne w moim wykonaniu, po około trzech pętlach mam dużą stratę i dodatkowo na ogonie siedzi mi ciągle Żwirek. Jedziemy tak chyba do szóstego kółka, na początku którego Kamil mnie wyprzedza. Chwilę trzymam się za nim, ale na technicznym odcinku ostrych i wąskich zakrętów tracę zbyt wiele i zostaję z tyłu. Nie mam już sił na gonienie Żwirka i ostatnią, siódmą pętlę jadę już rozluźniając nogę przed niedzielą. Na metę wjeżdżam ósmy open i szósty w kategorii. Mimo, że poza Żwirkiem tym razem wszyscy byli poza moim zasięgiem to treningowo był to na pewno wartościowy start. Poza tym zaskakująco łatwo udało się objechać Przemka i Mikołaja, co może być dla mnie jakimś małym pocieszeniem.
Podsumowując: wielkie brawa należą się organizatorom, którzy wykonali ogromną pracę, umożliwiając lubelskim miłośnikom MTB (przede wszystkim tym mniej doświadczonym) sprawdzenie swoich możliwości w rywalizacji, bez konieczności ponoszenia jakichkolwiek kosztów (wyścig na miejscu, w dodatku bezpłatny). Pomimo minimalnych niedociągnięć, organizacja imprezy stała na bardzo wysokim poziomie, mam nadzieję, że następnym razem będę miał w niej swój znaczący udział. Liczę, że zdobyte doświadczenie zaprocentuje i pozwoli na zorganizowanie w niedalekiej przyszłości kolejnych wyścigów pod szyldem Rowerowego Lublina. Ostatnie tygodnie uwidoczniły, że w Lublinie jest się coraz lepszy klimat dla kolarstwa. Świetna frekwencja na Skandii i Mazovii, do tego Family Cup, niezwykle widowiskowy Lublin City Race oraz Lublin Super Session pokazują, że „Lublin rowerami stoi!”.