2013 archive

2013.04.21 – Daleszyce – ŚLR

2013.04.21

Ponad trzy i pół miesiąca przygotowań, prawie 200 godzin treningów i w końcu upragnione Daleszyce. Pierwszy test formy w sezonie, do którego po raz pierwszy w życiu przygotowywałem się według przemyślanego planu, konsekwentnie wypełniając jego założenia i walcząc z najdłuższą od wielu lat zimą. A ta dawała o sobie znać jeszcze w pierwszej dekadzie kwietnia, wykopując z kalendarza kilka imprez rowerowych. Na szczęście do mojego pierwszego startu w tym roku zdążyła nadejść wiosna i na odnowionym rynku w Daleszycach kolarzy powitało słońce.

Po błyskawicznej rejestracji, spokojnym przygotowaniu do startu i rozgrzewce wjechałem do pierwszego sektora, zdjąłem bluzę i nogawki i skoncentrowany, czekałem na końcowe odliczanie. 10, 9, 8… Poszło! Wyczekiwany z utęsknieniem sezon wyścigowy 2013 otwarty! Koniec rozmyślań jak to będzie, czy trening przyniesie efekty, czy wszystko zrobiłem dobrze? Pora rozkręcać korbę i jechać po swoje. Przede mną ponad 70km i 1400m w pionie, ale na początku muszę walczyć, żeby znaleźć się na dobrej pozycji przy wjeździe do lasu. Niestety pierwsza grupa ucieka, przyjmuję to ze spokojem i kręcę swoim tempem. Po kilkuset metrach szutrówki mój bidon wypada z koszyka i leci w las. Tym samym w błyskawicznym tempie, zupełnie niezamierzenie i praktycznie za darmo odchudzam rower o ponad pół kilograma ;)

Formują się pierwsze grupy, przez pewien czas jadę sam, później dochodzę ludzi, którzy za mocno poszli na początku i teraz muszą za to zapłacić. Na podjeździe wyprzedzam kilka osób, uciekam im na błotnym zjeździe i mknę dalej. Po kilku kilometrach widzę przed sobą Darka z MayDaya, którego doganiam jeszcze przed pierwszą matą mierzącą czas. Jedzie z nami jeszcze Radek ze Świata Rowerów i tak już będzie przez cały wyścig. W międzyczasie doganiamy Jarka Wsóła, gubimy trasę, urywamy Jarka i ponownie gubimy trasę. Na szczęście w sumie straciliśmy może 1,5 minuty i nikt nas nie wyprzedził, ale podczas jazdy wydawało się to wiecznością i nie wywoływało relaksacyjnego nastroju.

Jedziemy we trójkę, każdy mocno pracuje na zmianach i „nie ma lipy”. Ku swemu zaskoczeniu wprost przefruwam przez błotne odcinki – czy to koleiny czy kałuże nie tracę równowagi i nie daję się zassać. Robota wykonana na siłowni procentuje. Mimo, że mam momenty, kiedy bardzo chętnie bym już odpuścił koło i zajął się podziwianiem widoków to czuję się bardzo dobrze i kręcę mocno. Przejeżdżamy przez matę mierzącą czas, rzucam szybkie „ilu przed nami?”, na co słyszę, że około 20. Jest nieźle, chyba nie tylko mi dodaje to skrzydeł.

Dochodzimy pierwszych (a właściwie ostatnich hehe) zawodników z dystansu Fan. Co chwilę krzyczę „miejsce!”, „puść kolego!”, „lewa, trzech!” Dojeżdżamy do Zamczyska, jadę pierwszy i czuję moc. Podjazd i przejazd granią to istna przyjemność, jadę płynnie, zaczyna się już masowe wyprzedzanie kolarzy z krótszego dystansu. Wszyscy sprawnie schodzą nam z drogi (co właściwie miało miejsce na całej trasie, wielkie dzięki za tę sportową postawę). Zjazd z Zamczyska, mimo, że trudny nie robi już na mnie takiego wrażenia jak przed rokiem, zjeżdżam pewnie i bez strachu.

Dojeżdżamy do drugiego bufetu, bidon leży w lesie, więc już z daleka krzyczę, że tankujemy bukłak. Dzięki znakomitej obsłudze nie tracę dużo czasu i szybko doganiam najpierw Darka a później drugiego współtowarzysza drogi. Długi podjazd po polnej drodze kojarzył mi się do tej pory z potwornymi skurczami z ubiegłego roku, teraz będzie mi się kojarzył z utrudnionym wyprzedzaniem (pozdro dla Mroza) i szlabanem, pod którym się jakoś zmieściłem, ale nie wszyscy mieli to szczęście (pozdro dla Pabla) ;)

Ostatnie zjazdy w lesie jadę za Darkiem, który minimalnie mnie hamuje, ale jako, że jestem zbyt wolny żeby go wyprzedzić to po prostu trzymam mu koło i oszczędzam siły na finish. Po wyjeździe na asfalt dalej solidnie pracujemy we trójkę. Na niewielkim wzniesieniu na wjeździe do Daleszyc czuję się mocny i postanawiam zaatakować. Robię to niestety jak ostatni trzepak, chwilę po wejściu na zmianę, dlatego chłopaki szybko doskakują i poprawiają. Ja niestety muszę odpuścić, bo czuję, że jak jeszcze raz mocniej nadepnę to skurcze murowane. Na metę wjeżdżam kilka sekund po nich, wyłączam stoper i zaczynam zbierać koparę z ziemi. 3:53:06 i 24 miejsce! Ponad 48 minut lepiej niż przed rokiem. 48 minut!

Mimo, że nie udało się przyjechać w pierwszej 20 to i tak postęp jest ogromny i jestem zadowolony, tym bardziej, że byłem w stanie utrzymać koło (pozdro dla Darka) zawodnikom, którzy w ubiegłym roku byli zupełnie poza moim zasięgiem, a kilku nawet udało mi się objechać (pozdro dla Arka, Maćka i Tomka). Pierwszy sprawdzian wypadł zatem udanie, ale staram się nie popadać w przesadną euforię, gdyż sezon się dopiero zaczyna i zdaję sobie sprawę, że forma pozostałych kolarzy raczej urośnie niż pójdzie w dół. Na szczęście moja forma podobno także nie osiągnęła szczytu, więc trzeba spokojnie robić swoje i pracować na wyniki :)

Na koniec tradycyjne podziękowania. Po pierwsze ekipie MTB Cross Marathon za świetne przygotowanie imprezy. Poza kilkoma drobnostkami, takimi jak opóźnienie startu o 15 minut (zwalam to na spóźnialstwo zawodników), minimalnie słabsze oznaczenia trasy w kilku miejscach, i chyba odrobinę zbyt ubogi bufet na mecie (na pewno zdarzały się przestoje, że nie było nic, albo prawie nic) to organizację oceniam jako bardzo dobrą i kolejny raz z przyjemnością wziąłem udział w maratonie ŚLR :) Dziękuję także zawodnikom, z którymi się ścigałem, zwłaszcza chłopakom z którymi jechałem większość trasy. No i na koniec najważniejsze podziękowania dla Tomka Bali, który od początku sezonu czuwał nad moimi przygotowaniami, rozpisywał treningi i dużo podpowiadał. To dzięki niemu zrobiłem taki postęp i nie zamierzam na tym poprzestać, a już w sobotę debiut w Cyklokarpatach :) Ostatecznie zdecydowałem się na dystans Mega, oby okazał się to dobry wybór…

Fundacja Baran Cycling

2013.03.10Przygotowania do sezonu idą pełną parą. Mimo, ze pogoda wyjątkowo nie sprzyja kolarzom to od początku roku mam już za sobą ponad 150 godzin treningów (rower + siłownia) i nie licząc drobnego przeziębienia w połowie miesiąca, wszystko idzie zgodnie z planem. Moje zaangażowanie zostało dostrzeżone i docenione przez Fundację Baran Cycling, która postanowiła wspierać moją pasję w nadchodzącym sezonie.

Jest to organizacja powstała pod koniec ubiegłego roku w Kraśniku, mająca na celu przede wszystkim pomaganie młodym talentom oraz organizację imprez sportowych. W tym roku najważniejszą z nich będzie Nutrend Cross Duathlon, który odbędzie się 30 czerwca w Kraśniku Fabrycznym. Fundacja oprócz własnej drużyny, która promować ma markę Baran Cycling wspiera (głównie zaopatruje w profesjonalne suplementy) wybranych zawodników z Lubelszczyzny.

W tym miejscu pragnę podziękować Grzegorzowi Baranowi, prezesowi Fundacji Baran Cyling (który sam także bierze udział w wyścigach) za zaufanie i zaoferowaną pomoc. Jestem pewien, że będzie to owocna współpraca :) Silnie zmotywowany wkraczam więc w ostatnią fazę treningów, a pierwszy sprawdzian formy już za trzy tygodnie w Daleszycach, będzie się działo!

Treningi i testy

2013.02.25

Już osiem tygodni regularnych treningów za mną i widać, że konsekwentne wypełniania planu treningowego przynosi efekty. Luty głównie przejeździłem na trenażerze (podziękowania dla Truskawki), który bardzo mi pomógł w wypełnieniu założeń treningowych, gdyż mało sensowne byłoby trenowanie przy -10 st. C, a często tyle było za oknem. Resztę treningów stanowiły ćwiczenia na siłowni, gdzie progres względem początku przygotowań jest ogromny, przez co w końcu polubiłem ten rodzaj ćwiczeń.

W lutym przeszedłem dwa testy mocy u Tomka Bali. 1 lutego przejechałem cały próg 370 W, czyli łącznie 30 minut. Trudno porównywać ten test z grudniowym badaniem w Sportsparku, gdyż odbyły się na różnym sprzęcie i według trochę innych reguł, ale poprawa widoczna jest gołym okiem (wtedy wykręciłem 350 W). Ostatni dotychczas test przeszedłem w minioną sobotę, 23 lutego, także u Tomka i tym razem znowu zaliczyłem progres, gdyż wytrzymałem 1:10 na 400 Watach. Kolejny test za miesiąc, mam nadzieję, że zbliżę się do „zamknięcia” całego progu 400 W.

Dziś otrzymałem kolejny plan treningowy, na najbliższe dwa tygodnie i robi się ciekawie, a na przełomie marca i kwietnia zacznie się już pewnie trenowanie na całego i na pewno będzie bolało. Mam nadzieję, że wkrótce znacząco się ociepli, bo od marca trzeba już koniecznie zarzucić trenażer i zacząć regularnie jeździć na dworze. Tym samym zapewne powrócę do trenowania z samego rana, gdyż jesienna ekipa także z niecierpliwością wygląda naszych porannych szosowych treningów. No panowie, już nie będzie takiego leniwego kręcenia jak na jesieni, zaczyna się ostra tyrka, żeby na lato była konkretna forma :)

Kalendarz startów 2013

2013.01.31Jak co roku o tej porze, zawodnicy układają swój plan startów. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ wyścigów jest coraz więcej i trzeba się sporo nagimnastykować, żeby wybrać optymalne rozwiązanie. Ja także miałem dosyć duży ból głowy jak to wszystko poukładać, żeby pojechać jak najwięcej fajnych wyścigów i na gorąco nawet ułożyłem kalendarz, w którym wolne weekendy można było policzyć na palcach jednej ręki. Po głębszym zastanowieniu doszedłem jednak do wniosku, że będąc amatorem to co tydzień można jeździć na wycieczki, a nie na kilkugodzinne wyścigi. Posłuchałem więc głosu rozsądku, przeanalizowałem jeszcze raz swój kalendarz i z bólem wykreśliłem z niego kilka wyścigów. Niektórych żal z powodu na ciekawą trasę, innych dlatego, że odbywać się będą bardzo blisko, ale uznałem, że lepszym rozwiązaniem będzie postawienie na jakość i walkę o dobre miejsca na mecie a nie na liczbę startów i walkę o przetrwanie.

Ostatecznie zdecydowałem się na regularne starty i walkę w generalce dwóch geograficznie najbliższych cykli maratonów MTB z prawdziwego zdarzenia, czyli Świętokrzyskiej Lidze Rowerowej i Cyklokarpatach. ŚLR jest mi doskonale znana, w ubiegłym sezonie regularnie jeździłem w tych maratonach na najdłuższym dystansie i zarówno klimat, organizację jak i trasy wspominam na tyle dobrze, że nie wyobrażam sobie sezonu bez startów w tym cyklu. Z kolei Cyklokarpaty to seria, w której nie startowałem nigdy, ale śledzę ją już od kilku lat i jeśli tylko organizacyjnie wszystko będzie w porządku to tamtejsze trasy dostarczą wielu niezapomnianych wrażeń. Tutaj kwestia czy będzie to dystans Mega czy Giga rozstrzygnie się pewnie na wiosnę, chętnie pościgam się na dłuższym dystansie o ile uznam, że jestem wystarczająco przygotowany, żeby zachować siły na całą trasę. Myślę, że jeśli dobrze przepracuję okres przygotowawczy to w ŚLR stać mnie na to, żeby regularnie zajmować miejsca w drugiej dziesiątce open.

Najważniejszym startem w sezonie będzie dla mnie ponowny udział w Maratonie Rowerowym Dookoła Polski, który odbędzie się w dniach 17-27 sierpnia. Będzie to trzecia edycja tego ultramaratonu, który liczy 3130 km i odbywa się co cztery lata. W 2009 roku ukończyłem go na piątym miejscu, z czasem 9 dni, 11 godzin i 49 minut. W tym roku celem minimum będzie poprawienie obecnego rekordu trasy (8 dni, 9 godzin, 55 minut), należącego do Jana Lipczyńskiego. Z doświadczenia zdobytego w poprzedniej edycji wiem, że dobre przygotowanie psychofizyczno-logistycze w połączeniu ze sprzyjającą pogodą powinno spokojnie wystarczyć do uzyskania tego celu :) Wystartuję oczywiście tak jak ostatnio w kategorii Sport, czyli z zapleczem technicznym, które będzie mi towarzyszyć jadąc za mną w aucie. W ubiegłym roku brakowało mi podobnego wyzwania, mam nadzieję, że tym razem perspektywa startu w jednym z najdłuższych amatorskich ultramaratonów kolarskich na świecie odpowiednio napędzi mój sezon i zapewni zapał do treningów :)

Podsumowując: plan na ten sezon to przejechanie z dobrym rezultatem generalki ŚLR i Cyklokarpat oraz start i ukończenie Maratonu Rowerowego Dookoła Polski z czasie lepszym niż obecny rekord trasy. Jak ustaliłem z trenerem starty częstsze niż dwa tygodnie nie pozwolą się w pełni zregenerować i walczyć na maksa we wszystkich maratonach i póki co nastawiam się tylko na powyższe wyścigi, podporządkowując im całe przygotowania. Po cichu jednak liczę, że będzie możliwe przejechanie jeszcze jednej generalki – GP Puław. Po tym co działo się w ubiegłym roku nie wyobrażam sobie sezonu bez puławskiego czempionatu, jakby nie patrzeć, najbardziej prestiżowego i klimatycznego cyklu XC na Świecie ;)