2014.10.19 – Lublin – Godzina w Piekle

2014.10.19Ostatni wyścig sezonu 2014 to pierwsza tegoroczna edycja Godziny w Piekle i debiut w przełajach. Jako, że nie udało się wygrać tydzień wcześniej w Lubelskim Maratonie MTB to zamierzałem to zrobić tym razem! W środę na oficjalnym treningu zorganizowanym przez Marcina Makowskiego zapoznałem się z trasą, która bardzo przypadła mi do gustu – szybka, łatwa technicznie i bardzo interwałowa. W niedzielę do wyścigu przystąpiłem na sporym luzie, wiedziałem, że noga podaje, a chłopaki są w moim zasięgu. Trzeba było tylko skoncentrować się i dać z siebie maksa.

Trochę zamieszania na starcie, startuję w kategorii amator bez licencji (dozwolone rowery MTB), w jednym wyścigu z Mastersami, ale sędziowie nie są do końca pewni czy puszczać wszystkich razem i w jakim odstępie czasu. Ostatecznie moja kategoria startuje chwilę po Mastersach. Od razu wystrzelam do przodu i szybko dochodzę grupę, która startowała wcześniej. Kręcę mocno i równo, robi się trochę tłoczno i plażę na pierwszej rundzie pokonuję biegiem, podobnie jak jeden z nawrotów w lesie. Dalej jest już luźniej, można jechać swoje, przeskakuję kolejnych Mastersów, ale na ogonie siedzi mi Darek, który przed piachem na kolejnej rundzie mnie wyprzedza, ale tym razem mam tam miejsce, jadę twardo swoim torem i z powrotem wskakuję przed niego.

Odcinek z piachem okazuje się kluczowy dla naszej rywalizacji, bo na trzeciej rundzie tam właśnie odskakuję, podkręcam tempo i odjeżdżam. Na czwartej i piątej jeszcze powiększam przewagę i dopiero w połowie piątej rundy czuję się w miarę bezpiecznie, bo przewaga jest już naprawdę spora jak na tak krótki wyścig. Mimo to zwalniam tylko nieznacznie, ciągle jadąc mocno. Sił dodają mi lubelscy kibice, którzy na przełaje zawsze organizują specjalną strefę na plaży, gdzie trąbią, dzwonią, biegają za kolarzami i robią jeszcze masę innych, świetnych rzeczy, ubarwiających widowisko. Nie jest to oczywiście jedyne takie miejsce na trasie, na której co chwilę słyszę swoje imię i zachęty do jeszcze ostrzejszej jazdy :) To naprawdę dodaje mi sił i kręcę jak natchniony! Ostatecznie na metę wjeżdżam po równych 50 minutach, wygrywając kategorię zawodników bez licencji! Nie czuję żadnego zmęczenia, bo świadomość, że zwyciężyłem sprawia, że trudy tego niezwykłego wyścigu schodzą na dalszy plan. Zwycięstwo w Lublinie to wymarzone zakończenie najlepszego dla mnie sezonu :)))

Jako, że na takich imprezach wszyscy jesteśmy nie tylko zawodnikami, ale i kibicami to słowa uznania dla zawodników Elity, którzy stworzyli świetne widowisko w wyścigu głównym. Szczególne gratulacje dla Tomka i Oscara, którzy godnie zaprezentowali lubelskie środowisko kolarskie i nawiązali równorzędną walkę z czołowymi polskimi przełajowcami, zajmując 3. i 5. miejsce. Na koniec dziękuję wszystkim za fantastyczny doping, a organizatorom za świetne zawody – Waldkowi, Andrzejowi i ekipie za wzorowe przygotowanie trasy, Marcinowi za koordynację i sponsorom za wspieranie cyklu Godzina w Piekle. Żółta koszulka lidera klasyfikacji mobilizuje i zobowiązuje, i mimo, że w sezonie przełajowym odpoczywam to nie byłbym sobą, gdybym teraz odpuścił pozostałe dwie edycje GwP. Najbliższa odbędzie się 11 listopada w Lublinie, a finał 22 listopada w Puławach. Serdecznie zapraszam! :)