2015.06.20 – Zwoleń – RM Maraton MTB

2015.06.20Powrót do ścigania po dwutygodniowej przerwie i od razu dwa wyścigi dzień po dniu. W sobotę druga edycja RM Maraton w tym roku, tym razem w Zwoleniu. Pogoda zachęcała do ścigania, w miasteczku dobra atmosfera, z głośników płyną przyjemne, energetyczne dźwięki ACDC i innych rockowych kapel, jest lepiej niż dobrze. Po dosyć krótkiej rozgrzewce ustawiam się na linii startu. Obok mnie stali bywalcy: Darek i Oskar, jest też Łukasz, łącznie 38 osób, czyli już całkiem przyzwoita frekwencja jak na taki wyścig.

Przed nami 47km, czyli około 1:30. Będzie szybko :) 3..2..1.. jedziemy! Początek po asfalcie, tempo bardzo spokojne, więc grupa się trzyma. Po wjeździe w teren zaczyna mi to trochę przeszkadzać, więc podkręcam tempo, żeby rozciągnąć stawkę. Później na czoło wychodzi Oskar i po kilku odcinkach, wymagających nieco więcej techniki niż jazda po asfalcie odjeżdżamy we czterech. Wyścig składa się z dwóch pętli, pierwszą jedziemy dosyć mocno, nie licząc kilku ataków Oskara i Łukasz, dosyć równym tempem. Widać, że ewidentnie Oskar chce odjechać z Łukaszem na plecach, ale ja nie zamierzam na to pozwolić i za każdym razem siadam im na koło. Darek także doskakuje.

Na początku drugiej rundy Oskar atakuje i odjeżdża. Chwilę później Łukasz próbuje doskoczyć, ale kasuję atak. Zostajemy we trzech. Średnio mi pasuje taka jazda, bo nie chcę na finishu wjechać czwarty open, więc postanawiam za wszelką cenę urwać kogoś z naszej grupy. Na trasie jest kilka odcinków piaszczystych i widziałem na pierwszej rundzie, że zwłaszcza Łukasz miał na nich problemy. Gdy zbliżamy się do krótkiego podjazdu po piachu wychodzę na czoło naszej grupki i atakuję. Na szczycie widzę, że chłopaki zostali, ale Darkowi poszło trochę lepiej i jak zaraz do mnie doskoczy to pojedziemy. Dokładnie tak się dzieje i mocno bierzemy się za robotę. Po kilku minutach mamy już sporą przewagę. Pracuję bardzo mocno, mimo, że Oskar jest daleko, a Darkowi powinno bardziej zależeć na objechaniu Łukasza, bo walczy o zwycięstwo w kategorii. Czuję się bardzo dobrze i bez problemu daję długie, mocne zmiany.

Trzy kilometry do mety wiemy już, że walka o drugie miejsce rozstrzygnie się między nami. Ociągam się jednak z atakiem. Kilometr do mety w końcu atakuję, ale na zakręcie cudem udaje mi się nie zaliczyć klina, bo w przednim kole prawie nie mam powietrza. Darek doskakuje i tuż przed ostatnim zakrętem decyduje się na atak. Ja wchodzę w łuk asekuracyjnie, żeby nie zaliczyć gleby. Niestety meta jest 30 metrów dalej, co nie pozwala mi już dogonić mojego Rywala, z którym przegrywam o pół długości koła. Jestem trzeci open i drugi w elicie. Wyścig miał być szybki i taki był, bo jego przejechanie zajęło mi 1:34:17, co dało średnią prędkość 29,8 km/h.

Bardzo podobało mi się ściganie w Zwoleniu. Trasa szybka, ale były ze 2-3 krótkie, sztywne podjazdy, które wymagały zrzucania na małą tarczę. Najważniejsze jednak, że trasa była dobrze oznaczona, o wiele lepiej niż ta w Lublinie. Noga podawała całkiem dobrze i mimo lekkiego niedosytu z przegranego finishu muszę zaliczyć ten wyścig do udanych, bo cel minimum (podium open) został osiągnięty. Dziękuję organizatorom za przygotowanie  wyścigu, bo było znacznie lepiej niż w Lublinie, ale proszę o puchary bądź medale dla wszystkich z podium i o wypełnienie wielkiej torby, wręczanej podczas dekoracji, jakimiś nagrodami, a nie tylko bidonem, który chyba zamiast pucharku mam postawić sobie na półce z trofeami… Wtedy będzie już naprawdę całkiem sympatycznie :)