2016.04.24 – Kraśnik – Metrobikes Cross Duathlon

2016.04.24Drugi start w ten sam weekend to zawsze wielka niewiadoma. Tym bardziej, że tym razem do roweru doszło także bieganie, z którym nie miałem do czynienia od ostatniego City Traila, czyli ponad dwa miesiące. Po sobotnim teście na XC w Puławach byłem jednak optymistycznie nastawiony do wyścigu i do Kraśnika jechałem walczyć co najmniej o podium. Wiedziałem, że nie będzie tak łatwo jak na ostatnim duathlonie w Annopolu, gdzie trasa była wymarzona dla kolarzy. Tym razem zapowiadało się płasko i łatwo, więc teoretycznie warunki sprzyjające biegaczom.

Na rozgrzewce objechałem pętlę i obawy się potwierdziły – trasa technicznie banalna. Patrząc po zawodnikach na starcie, spodziewałem się twardej walki z Marcinem Mazurkiem z TriClubu. Co do reszty to nie mogłem nic powiedzieć, bo nie kojarzyłem wszystkich, a ci, których znałem wydawali się do pokonania. Przynajmniej na rowerze, bo z bieganiem to zawsze różnie może być :D

Ostatnie chwile przed startem to jeszcze króciutki truchcik. Wszystko przygotowane w strefie zmian, staję na linii, sygnał i ciśniemy. Zaczynam równo ze wszystkimi, czyli trochę za mocno. Gdy wybiegam ze stadionu jest już kilka osób przede mną, o dziwo wyprzedzają mnie także chłopaki z LKKG: Damian, a po chwili także Filip. Damian się oddala, ale z Filipem biegnę spory odcinek. W grupce jest też Kornel ze sztafety z Danielem. W ogóle zawodnicy ze sztafety trochę zaciemniają obraz rywalizacji, bo nie wiem ile osób solo jest przede mną. Mniej więcej w połowie biegu łapię odpowiedni rytm i jakoś to wygląda. Marcin Mazurek co prawda coraz bardziej się oddala, mam go w zasięgu wzroku tylko na długich prostych, ale za to uciekam Filipowi i około 1,5km przed końcem biegu doganiam i wyprzedzam Damiana. Do strefy zmian dobiegam jako ósmy, a sama zmiana zdecydowanie do poprawy. Gdyby stacje telewizyjne na żywo transmitowały moje zmagania to pewnie ucieszyłyby się, że mogą zamieścić obszerny blok reklamowy ;)

Na rower wskakuję niczym zawodowy przełajowiec i ruszam w pogoń za liderami. Kręcę naprawdę mocno i równo, co chwilę wyprzedzając zawodników przede mną. Na drugim okrążeniu rowerowym widzę już Marcina Mazurka w oddali i pod koniec tej rundy go doganiam. Jedziemy razem, ale przed nami na pewno jest ktoś jeszcze. Daję mocne zmiany, ale jestem trochę w patowej sytuacji. Wiem, że jak dojedziemy razem to Marcin pokona mnie w biegu. Próbuję kilka razy kontrolnie szarpnąć, ale jest na tyle silny, że nie strzeli z koła. Pozostaje dyktować mocne tempo w nadziei, że dojdziemy gościa przed nami. Pod koniec ostatniej rowerowej rundy postanawiam trochę odjechać żeby mieć przewagę przed zmianą. Mimo to znowu guzdram się niemiłosiernie, jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Zgrabiałe od zimna palce z trudem zdejmują kask i zawiązują buty biegowe.

Ze strefy zmian wybiegam tuż za Marcinem. Za stadionem słyszę, że jestem trzeci. Niestety goni mnie jakiś mocny biegacz i po niecałym kilometrze biegu wyprzedza. Staram się trzymać za nim, ale podium open się oddala. Po rowerze mam na tyle dużą przewagę (nie widzę nikogo za sobą), że mogę bez kalkulowania skupić się na pogoni. Dzisiaj jestem jednak za słaby i ostatecznie wbiegam na metę z czasem 1:20:20, czwarty open i drugi w kategorii do 30 lat :) Do zwycięzcy open tracę 1:44, a do zwycięzcy kategorii 0:32. Przy sprawniejszych zmianach zwycięstwo w kategorii było osiągalne, ale do zwycięstwa open na tej trasie muszę biegać znacznie szybciej. Spośród całej stawki miałem dopiero 18. łączny czas drugiej zmiany i drugiego biegu, czyli gorzej niż tragicznie. W sezonie nie skupiam się na treningu biegowym, więc pewnie znacznej poprawy w tym elemencie nie będzie. Za to żeby liczyć się w Biłgoraju to zmiany muszę poprawić koniecznie!

Jakby nie patrzeć ten Duathlon pozytywnie zapisze mi się w pamięci, a to z powodu występu Anety, która wśród kobiet zwyciężyła w wielkim stylu! To było niezwykłe móc zobaczyć jej radość na mecie gdy dowiedziała się, że jest pierwsza! :) Po biegu była druga, ale na rowerze rozwaliła system i wyrobiła ogromną przewagę przed finałowym biegiem :) Tym większe słowa uznania, że startowała na pożyczonym ode mnie góralu, a w terenie nie czuje się zbyt pewnie. Gratulacje!

Na koniec dziękuję Grześkowi Baranowi za zorganizowanie fajnych zawodów. Mimo kiepskiej aury frekwencja dopisała i widać, że wszyscy byli zadowoleni. Kolejny Metrobikes Cross Duathlon w sierpniu w Biłgoraju. Jeśli jeździsz na rowerze i biegasz to wystartuj koniecznie. Zabawa jest przednia, a satysfakcja ogromna, gwarantuję! :)