Tag: GP Puław

2014.09.13 – Puławy – XC

2014.09.13Przedostatni w tym sezonie wyścig w puławskim lasku to jednocześnie Otwarte Mistrzostwa Puław w kolarstwie MTB. Na starcie stawiła się dosyć mocna obsada Mastersów i nieliczni zawodnicy Elity, przez co zwycięstwo w kategorii było obowiązkiem. Trasa tym razem trochę zmieniona w stosunku do ostatnich kilku wyścigów, wydawała mi się szybsza i łatwiejsza, ale to trudno obiektywnie ocenić, bo noga ostatnio podaje ;) Sędziowie, w perspektywie niedzielnego wyścigu na Globusie, pozwolili nam utargować 9 pętli (z pierwotnie zapowiadanych 12!), ale jak się później okazało to i tak było sporo, bo runda, mimo, że łatwa to była bardzo długa.

Na starcie samopoczucie dobre, do tego słońce mocno świeci i w końcu  będzie przyjemne ściganie w suchych warunkach :) Ustawiam się na wprost wjazdu do lasu, sędziowie dają sygnał i ruszamy. Start wychodzi mi świetnie, do lasu wjeżdżam drugi, świadomie przepuszczając pierwszego zawodnika, żeby nie musieć ciągnąć całej grupy. Szybko go jednak wyprzedzam i prowadzę. Tradycyjnie po 2/3 pierwszej pętli dochodzą mnie mocniejsi zawodnicy – tym razem są to Tomek Bala, Rafał Brzyski i Przemek Koza. Chwilę później doskakuje do nich Maciek Cytryński, a rundę później wyprzedza mnie jeszcze Janusz Kędzierski. Cytrynę szybko doganiam i wyprzedzam, ale już do końca wyścigu muszę kontrolować sytuację, żeby nie zbliżył się zbyt mocno.

Trzy rundy przed końcem Janusz łapie gumę i jadę czwarty open, z bezpieczną przewagą nad goniącymi Maćkiem, Robertem i Łukaszem. W takiej kolejności wjeżdżamy na metę. Jestem czwarty open i wygrywam elitę, po długim jak na Puławy (1:27) wyścigu. Zwycięstwo jak to zwycięstwo – niby cieszy, chociaż pozostaje spory niedosyt, że nie było chociażby Damiana, z którym walka pewnie byłaby dużo bardziej zacięta :) Oprócz wygrania drugiej z rzędu edycji GP Puław, wywalczyłem pierwsze miejsce w Otwartych Mistrzostwach w kolarstwie MTB w kat. Elita i niespodziewanie wysunąłem się na prowadzenie w swojej kategorii w generalce. Przed nami ostatni wyścig – 4. października, który zakończy mój letni sezon kolarski. W generalce mam 13 pkt przewagi nad Damianem i 14 nad Kamilem i tylko jakaś katastrofa mogłaby sprawić, że nie zakończę jej na pierwszym miejscu.

2014.06.14 – Puławy – XC

2014.06.14Trzeci tegoroczny Czempionat, jak zwykle tłumy kibiców na stadionie przy ul. Niemcewicza, atmosfera przypominająca najlepsze przełajowe wyścigi w Belgii i Tour de France razem wzięte i oczywiście kolarze gotowi na najtrudniejsze wyzwania jakich można doświadczyć, w tym ścigania się po szyszkach i skrzyżowaniach w puławskim lasku. Długa, 3,1km pętla, którą mamy jechać 8 razy, zapowiada, że wyścig tym razem potrwa nieco dłużej niż 36 minut (o ile sędziowie znowu się nie walną w liczeniu okrążeń) ;)

Mimo, że nie czuję się  zbyt mocny to gdy tylko przyodziewam strój kolarski przechodzę metamorfozę jak Clark Kent i zamieniam się w Supermana. W końcu nie można przed wyścigiem zachowywać się jak frajer, bo wtedy na pewno nie pójdzie git ;) Po trzykrotnym objechaniu rundy staję na starcie. Komenda i ruszamy. Wpinam się znowu odrobinę za wolno, ale szybko przyspieszam i do lasu wjeżdżam czwarty za Damianem, Kamilem i Grześkiem z LKKG. Jest dobrze, przejeżdżam tak prawie całe pierwsze kółko, później wyprzedzają mnie  jeszcze Marek, Filip i Branio. Chyba niepotrzebnie odpuszczam Grześka, który trochę za nimi został, przez co szybko dogania mnie Bartek Broda.

We dwóch jedziemy prawie cały wyścig. Jako, że jesteśmy na 3. i 4. pozycji w kategorii, a ja mam ogromną okazję wdrapać się na podium to nie zamierzam z niej rezygnować i chcę zrobić wszystko tak jak należy, żeby przyjechać przed Bartkiem. Nie forsuję jednak zbyt mocno tempa, czasem tylko nieznacznie podkręcam i patrzę co się dzieje. Bartek zaskakująco długo się trzyma, ale pod koniec przedostatniego kółka puszcza koło. No w końcu, dokładnie na to czekałem, momentalnie przyspieszam, żeby zerwać go na dobre. Jest ok, urywam go i jadę bardzo mocno do mety. Na rundzie jest jeden piaszczysty podbieg. Gdy wskakuję po nim na rower łańcuch się klinuje. Zjeżdżam bez kręcenia, na dole się zatrzymuję i odkrywam, że jedno ogniwko jest odgięte i nie ma szans na jazdę. Bez zastanowienia zaczynam biec z rowerem do mety, co chwila panicznie oglądając się do tyłu gdzie jest Bartek. Na szczęście go nie widzę. Jak tylko jest okazja to wskakuję na rower, odpycham się i zjeżdżam. Tuż przed stadionem ciągle nie widać Bartka, jestem już ogromnie zmęczony, ale wyłączam myślenie i ile sił biegnę do mety.

Na kreskę wpadam totalnie umęczony, ale niezwykle szczęśliwy. Dobiegłem do tej mety z czasem 1:06:30 i jestem zwycięzcą, choć dopiero 3. w elicie i 7 open ;) Z tego wszystkiego śmieję się jak głupi, aż sędziowie zaczynają interesować się sprawą, dopytując czy były jakieś magiczne herbatki. A czy dowiezienie cudem trzeciego miejsce nie jest wystarczającym powodem do radości? ;) Największe minusy tego prestiżowego wyścigu to tym razem kompletny brak fotoreporterów, nie wiem już czy tak trudno dostać akredytację czy o co chodzi, ale kiepsko nie mieć fotki z wyścigu, zwłaszcza jak się stoi na podium (chociaż właściwie w Puławach to się stoi po prostu, bo podium nie ma ;)).

2014.05.31 – Puławy – XC

2014.05.31Kolejny nadprogramowy wyścig, gdyż miałem oszczędzać nogę przed Nowinami, gdzie zależało mi bardzo na dobrym wyniku. Kilka dni przed weekendem zostałem zaskoczony przez Tomka, który zarekomendował start w Puławach. Trochę zmieszany takim obrotem sprawy i pełen wątpliwości pojechałem do Puław. Na miejscu piękna pogoda, zupełnie inna, niż ta na inaugurację. Organizatorzy odwrócili trasę w stosunku do tej kwietniowej i o dziwo zmniejszyli liczbę pętli z 10 do 8. Zdziwiło mnie to bardzo, gdyż wyścig zamiast „regulaminowych” jak na Puławy 50-55 minut zapowiadał się na około 40-45, co w perspektywie niedzielnego startu nawet mi pasowało.

Start niestety znowu słaby, późno wpinam się w bloki, gonię na prostej startowej, ale do lasu wjeżdżam na słabej pozycji, w dodatku trudno wyprzedzać, bo jakiś „turysta” nie chce zrobić miejsca. Z jęzorem na brodzie doganiam czołową grupkę pod koniec pierwszego okrążenia. Jestem jednak tak ujechany, że nie mam sił się z nimi złapać i szybko odpadam. Na drugiej i trzeciej pętli wyprzedzają mnie jeszcze Michał Janiszek, Filip Owczarek i Przemek Koza, ale dziś walczę tylko o punkty w kategorii, więc nie zaginam się, żeby ich dojść.

Gdy po czwartym kółku sytuacja jest już mniej więcej jasna (nikogo nie widzę ani przed, ani za sobą) postanawiam odpuścić i utrzymywać spokojnie swoją pozycję. Sędziowie robią nam niespodziankę i na 4 okrążenia do mety podają info o trzech. Jestem nieco zaskoczony, ale myślę sobie, że po prostu w ferworze walki coś źle policzyłem. Ostatnie okrążenie jadę już naprawdę bardzo lekko, prawie jak rozjazd po wyścigu. Na metę wjeżdżam 9. open i 4. w elicie. Pierwsza piątka w naszej kategorii identyczna jak ostatnio. Wyścig trwał dla mnie jedynie 36 minut, wow! Po prostu Puławy :D

2014.04.26 – Puławy – XC

2014.04.26Jest 19 kwietnia, zwykły deszczowy dzień, inauguracja GP Puław 2008 i mój pierwszy wyścig kolarski w „karierze”. Tuż przed startem Batman przyprowadza mi rower, który ma na sprzedaż. Pierwszy raz w życiu wsiadam na prawdziwego górala, emocje sięgają zenitu, gwizdek sędziowski i jedziemy. Błoto jest wszędzie, jadę na platformach, prawie przy każdej zmianie biegu obracam gripshift w złą stronę. Podjazdy w puławskim lasku są dla mnie kosmicznym wyzwaniem, cierpię na długich podbiegach, ledwo ratuję się na błotnistych zjazdach, ale walczę ambitnie i cały przemoczony wjeżdżam na metę. Jestem szósty w elicie i jaram się jak dziecko, jednocześnie umierając z zimna. Wyścig wygrywa jakiś lokalny kozak na czerwonej Meridzie ze sztywnym widelcem. Pół godziny po wyścigu, już w miarę obmyty z błota, chociaż dalej zziębnięty, kupuję przetestowany na wyścigu rower. Też Meridę, ale niebieską, płacę za nią 1100zł, co wtedy wydaje mi się kwotą wręcz kosmiczną jak za taką zabawkę. Ma ona topowe gripshifty Sram XO i za dużą na mnie, ale kultową ramę HFS. Do tego kilka niezłych, ale raczej zajechanych części, m.in. zesztywniały amor Suntoura. Najważniejsze jednak, że sprzęt jest, zajawka złapana i będzie się na czym ścigać.

26 kwietnia, kolejny zwykły deszczowy dzień, inauguracja puławskiego Czempionatu 2014. Chyba najłatwiejsza trasa GP Puław, jaką miałem okazję jechać, jej jedyna trudność to błoto, które trochę utrudnia zjazdy. Dojeżdżam 4. w elicie, chociaż liczyłem na podium. Open wygrywa koleś na przełajówie, jakimś dziwnym trafem ten sam, co 6 lat temu. Tym razem zakłada mi „tylko” jednego dubla, wygrywając równie łatwo co wtedy. Poza tą dominacją zmieniło się niemal wszystko. Większość zawodników z 2008 r. już się nie ściga, a ich miejsce zajęli nowi. 1100zł to dobra wyjściowa kwota na zakup budżetowych kół. Oczywiście tych 29″, bo na 26″, które były standardem w 2008r. nie jeździ już prawie nikt. Zmieniło się także moje podejście do kolarstwa, które zawsze bardzo mnie pociągało, ale dziś jest moją życiową pasją, której od kilku lat podporządkowane jest niemal całe życie. Zmienił się też trening. Wielogodzinne wypady i trzepanie kilometrów zostały zastąpione przez dopracowany, profesjonalny plan treningowy, który w skali tygodnia zajmuje mniej więcej tyle, co dawniej trzy długie przejażdżki. Na plus zmieniła się też moja forma, w efekcie czego polubiłem XC. Wcześniej, przez trzy lata (2010-2012) nie brałem udziału w ani jednym wyścigu w puławskim lasku – ale jak noga zaczęła przyzwoicie podawać to zupełnie inaczej spojrzałem na XC, którego w porównaniu do maratonów szczerze nie znosiłem.

Jeśli chodzi o XC to GP Puław jest imprezą obowiązkową, na której lokalni kolarze mogą przepalić się przed bardziej prestiżowymi startami. Oczywiście wyścigi w puławskim lasku to nasze lokalne mistrzostwa świata, gdzie każdy chce udowodnić, że jest mocny. Mi tym razem nie poszło najlepiej, ale już ostrzę sobie zęby na kolejny Czempionat. W Puławach zaczęło się dla mnie XC, ale zaczęły się także ultramaratonyj, dlatego zawsze będę w to miejsce chętnie wracał :)

A co do samego wyścigu to nie ma się co rozpisywać. Dziesięć szybkich pętli po 2km każda. Późne wpięcie w pedał i walka o pozycję na początku wyścigu, strzał z grupy na drugim kółku, walka z Sojerem na trzecim i czwartym oraz walka z samym sobą na pozostałych. Ostatecznie 4. miejsce w Elicie i 8. open z czasem równo 55min. Najlepsza zabawa była oczywiście po wyścigu – błotne sesje fotograficzne oraz kombinowane mycie siebie i rowerów z wszechobecnego błota na długo pozostaną w pamięci :) Nie wiem jak to będzie wyglądać za kolejne sześć lat, ale mam nadzieję, że do tego czasu zdołam w końcu wygrać jeden z tych wyścigów. Pierwszy najlepiej już w obecnym sezonie! :)

PS. Jeśli chcecie sobie pofarbować styropian z kasku to kupcie bibułę (oznaczają nimi trasę w Puławach), namoczcie i przyłóżcie do kasku. Ja w Puławach pół wyścigu jechałem z taką szarfą na głowie, niestety fioletową. Zainteresowanych efektem zapraszam na wspólny trening i oględziny…