Drugi z trzech zaplanowanych na obecny okres wyścigów XC i pierwszy z dwóch z cyklu Pucharu AZS odbył się w Urszulinie. Dzięki bliskiej lokalizacji dopisali lubelscy i puławscy zawodnicy, nie zabrakło także kolarzy z WKK, a w dodatku na starcie pojawił się Radek Rękawek z Kross Racing Team. Wyścigi kolarskie połączone były z festynem rowerowym „Polesie na Dwóch Kółkach”, co wzmagało rowerową atmosferę na stadionie w Urszulinie.
Po bardzo wczesnym przyjeździe na miejsce, Ifson i ja, jako pierwsi, zarejestrowaliśmy się w biurze zawodów tuż po jego otwarciu i objechaliśmy trasę. Po tamtych terenach nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego i rzeczywiście tak było. Oprócz jednej sekwencji krótkich, ale za to piaszczystych podjazdów i zjazdów (około kilometr po starcie) trasa była płaska i bardzo łatwa. Do plusów należy zaliczyć na pewno to, że duża jej część prowadziła po lesie, co zawsze sprawia, że jazda jest przyjemniejsza. O 10:30 wystartowały pierwsze wyścigi. Czekając na start Elity obserwowałem zmagania pozostałych kategorii, stacjonując głównie w namiocie chłopaków z Bike Boys, którzy odpowiadali za zaplecze techniczne festynu. W najciekawszym wyścigu – Mastersów – niespodzianek nie było. Wygrał Marek przed Tomkami (trzecie miejsce Brania), natomiast Ifson w kategorii Junior zajął dobre drugie miejsce :)
W końcu nadchodzi godzina 14, zaczynają ustawiać na starcie Elitę. Stoję w drugiej linii, zaraz za faworytami, którzy i tak są poza moim zasięgiem, więc pozycja wyjściowa bardzo dobra. Przed nami 9 okrążeń po ok 4 km, włączam pulsometr, komenda i ruszamy. Wpinam się znowu trochę późno, ale udaje się wyjechać ze stadionu na przyzwoitej pozycji. Przed wjazdem na hopki przebijam się jeszcze kilka miejsc do przodu i jadę w okolicach pierwszej dziesiątki open (jedziemy z Orlikami). Jadę z Łukaszem Karpiem i Pawłem Wieteską, chwilę po tym jak wychodzę na prowadzenie na drugiej pętli oglądam się za siebie i widzę, że chłopaki zostali. O ile Łukasz ostatnio nie jest w jakiejś specjalnej formie, o tyle brak Pawła bardzo mnie dziwi. Na trzeciej pętli widzę, że w oddali ściga mnie Bartek z Szymkiem. Doganiają mnie po dwóch okrążeniach, siadam im na koło i utrzymuję tempo. Tętno chyba pierwszy raz od początku wyścigu spada poniżej 190.
Na szóstym kółku tracę równowagę po wjeździe na hopkę i zjeżdżam poza trasę. Szybko podbiegam i wracam na szlak, ale chłopaki zyskują około 20 sekund przewagi. Gonię ich przez pół okrążenia, bo wiem, że jeśli zostanę sam to będzie mi bardzo ciężko dojechać do końca. Szybko zmniejszam przewagę i do koła na dobre udaje mi się dospawać tuż po wyjeździe z lasu. Siódma pętla bez historii, ciągle jedziemy we trójkę, natomiast na ósmej dojeżdżają do nas liderzy z WKK, zakładają dubla i w tym momencie staje się jasne, że jest to nasze ostatnie okrążenie. Ciśniemy mocnym tempem i we trzech wpadamy na metę, ja z czasem 1:29:43 zajmuję 6. miejsce w Elicie. Z wyścigu jestem zadowolony, a z samego miejsca jeszcze bardziej. W dodatku udało się z dużą przewagą odjechać pozostałym chłopakom z Rowerowego Lublina (chociaż słabsze wyniki Karcera i Żwirka można częściowo wytłumaczyć wyścigami dzień wcześniej).
Mimo, że dopiero zaczynam jeździć z pulsometrem i nie mam za bardzo punktu odniesienia to tętno 189/197 wydaje się wysokie i oprócz braku wytrenowania pokazuje, że raczej się nie oszczędzałem. Poza tym jeśli chodzi o jakieś wnioski i podsumowania to nie ma się za bardzo o czym rozpisywać. Impreza zorganizowana profesjonalnie, dużo znajomych, fajny klimat i dobre miejsce na mecie :) Gratulacje dla zwycięzców, dzięki dla Michała za użyczenie izo a dla Ifsona za robienie fotek przez cały wyścig i pożyczenie rękawiczek. Przez zapomnienie moich stylówa trochę ucierpiała, ale to nie Paryż czy Mediolan, tylko Urszulin, więc tragedii nie było :) W niedzielę ścigamy się w Lublinie, trasa na Globusie to już klasyka, ciągle z góry albo pod górę, więc na pewno będzie ciekawie :)