Czas biegnie szybko, a ja wraz z nim. Tym razem na City Trail, czyli leśnej piątce na Dąbrowie. Po dyszce miałem sporą przerwę, nie tylko w bieganiu, ale także w treningach kolarskich. Zwyczajnie średnio mi się chciało. A jak już mi się chciało ciut bardziej to akurat nie było pogody, a później przyplątał się jeszcze jakiś katar ;) Nie robiłem z tego powodu paniki. bo przełom listopada i grudnia to czas, który planowo miał być przeznaczony na odpoczynek i nicnierobienie i taki dokładnie był. W związku z tym noga nie była zbyt rozruszana, a organizm zapadł na krótko w zimowy sen w piątek przed zawodami postanowiłem trochę się przewietrzyć i pobudzić organizm.. Wyszło całkiem przyzwoicie, chociaż przerwę dało się odczuć.
W sobotę w miarę wcześnie docieram do biura zawodów i robię z Martą porządną rozgrzewkę. Trasa nie jest aż tak błotnista jak można się było tego spodziewać, ale wyraźnie wolniejsza niż ostatnio. Ustawiam się tradycyjnie z przodu i po sygnale ogień. Jak zwykle pierwszy kilometr mocno, ok 3:45. Drugi o pół minuty słabiej, przerwa daje się we znaki. Na początku trzeciego kilometra gość przede mną pięknie się wykłada na błocie, na szczęście daję radę go ominąć. Jest bardzo ślisko i trzeba szczególnie zwracać uwagę którędy się biegnie. Trzeci kilometr jest odrobinę lepszy od drugiego. Do mety dwa i w dodatku nieznacznie z górki. Próbuję przyspieszyć, ale nie stać mnie na wiele. Mimo to, ten kilometr jest szybki, w okolicach 4 minut. Końcówka niesamowicie się dłuży, spinam się na ostatnich 200m i wpadam na metę z czasem 20:17. Przed startem wziąłbym go w ciemno, ale po biegu wygląda to trochę inaczej i jestem tylko umiarkowanie zadowolony.
Nie potrafiłem oszukać głowy w tym biegu i nie zeszmaciłem się tak jak bym sobie tego życzył. Wyprzedziło mnie przez to kilka osób, które powinienem był obiec. 33/244 miejsce i 12/52 w kat. do 30 lat są ok, ale mam ambicję na więcej. W styczniowej edycji powrócę mocniejszy, to pewne! Aha, jakby ktoś pytał to po południu trening na rowerze oczywiście odbyłem i mimo przeczadowej atmosfery na biegu to dopiero podczas przejażdżki poczułem się jak ryba w wodzie :)