Czwarta w tym sezonie (a dla mnie trzecia) edycja CityTrail w Lublinie stanowiła dla biegaczy większe wyzwanie niż zazwyczaj. Wszystko z powodu oblodzonej w wielu miejscach trasy, przez co konieczna była nie tylko walka z dystansem, ale przede wszystkim walka o pozostanie w pionie podczas biegu. Zważywszy, że większość biegaczy startowała w terenowych butach, a wielu z nich nawet z nakładkami, pozwalającymi na lepszą przyczepność, stałem raczej na straconej pozycji jeśli chodzi o szanse na dobre miejsce. Po rozgrzewce wyglądało to naprawdę słabo, zwłaszcza, że różnica w przyczepności między mną, a ludźmi w lepszych „trampkach” była ogromna. Postanowiłem jednak nic sobie z tego nie robić, ustawiłem się z przodu i skoncentrowany czekałem na sygnał.
Start! Ruszam ostro i biegnę w samiutkim czubie. Po kilkudziesięciu metrach nogi są już mokre, bo tuż po starcie nikt nie omija kałuż, tylko każdy wali prosto przed siebie. Po kilometrze robi się już luźniej, ja powoli wracam na swoje miejsce w szyku, ale daję z siebie wszystko. P, po 2km jest ostry nawrót, praktycznie na lodzie, ale utrzymuję równowagę i pociskam. Wiem, że niedługo będzie już połowa, a potem z górki do mety (dosłownie i w przenośni). Na śliskich odcinkach biegnę ostrożnie, na suchych mocno przyspieszam (tak przynajmniej twierdził na mecie Bartek, który przez kilka minut biegł za mną). Drugą połowę dystansu w ogóle biegnę bardzo dobrze, wytrzymuję tempo innych zawodników. Na ostatnim kilometrze nie za bardzo mam z czego przyspieszyć, dopiero pół kilometra przed metą decyduję się na podkręcenie tempa. Opłaca się, bo wyprzedzam kilku zawodników i z czasem 20:43, (30./283 open i 9./55 M20) wpadam na metę. To tylko 26 sekund gorzej niż miesiąc wcześniej, co zważywszy na niewielką aktywność w ostatnich tygodniach i kiepskie warunki pogodowe jest na pewno sukcesem. Zresztą biegło mi się naprawdę dobrze, a na mecie byłem zadowolony z wyniku, co nie jest takie częste, więc tym bardziej był to dobry bieg.
Kolejny raz wybornie spędziłem sobotni poranek, przygarniając sporo endorfin. Dobrze, że mamy taką okazję do zimowej rywalizacji, w dodatku po leśnych ścieżkach, pozwalających na bezpośrednie obcowanie z przyrodą. Z pewnością pojawię się na lutowej edycji CityTrail i zapraszam na nią wszystkich, zwłaszcza rozpoczynających przygodę z bieganiem!