Ostatni bieg w tym sezonie to Chęć na Pięć, rozgrywany w Centrum Lublina. Pierwsza piątka na zawodach po asfalcie, więc plan był jasny: pobić życiówkę i zejść poniżej 19 minut. Dotychczas najlepszy wynik na tym dystansie to 19:15 z 24 stycznia, ustanowiony zresztą na półmetku nocnej dyszki :) Na terenowym CityTrail do tej pory najlszybciej pobiegłem 15 listopada (19:35). Patrząc na te wyniki życiówka była niemal pewna, a na złamanie 19 minut patrzyłem także z ogromnym optymizmem.
Po obfitej rozgrzewce (było zimno, więc biegałem długo, żeby nie zmarznąć) ustawiłem się w miarę z przodu na starcie. Komenda i ruszamy. Jest tłoczno i czuję się blokowany przez wolniejszych biegaczy, co wprowadza nerwowość już po samym starcie. Na podbiegu zaciągam mocno i biegnę w top5. Za mocno, szybko opadam z sił i wyprzedza mnie bardzo wielu zawodników. Stabilizuję tempo. Pierwszy kilometr to ok. 3:40. Zważywszy na podbieg to bardzo szybko i niestety mocno to odczuwam. Drugi kilometr jest łatwiejszy, ale wcale nie jest szybszy. Na trzecim kilometrze biegnę już mniej więcej na niezmiennej pozycji, kto miał pobiec do przodu, ten pobiegł, a kto nie, ten jest z tyłu. Biegacze przede mną biegną mocno i usiłuję dotrzymać im kroku.
Gdy wbiegamy na deptak mijamy wolniejszych zawodników, przed którymi dopiero rundka po Starym Mieście, którą my mamy już za sobą. Ostatni kilometr to mordęga. Nie mam z czego przyspieszyć, a widzę, że muszę pobiec go w ok. 3:40 (czyli tak jak pierwszy) żeby złamać 19 minut. Tuż przed bramą Ogrodu Saskiego dogania mnie Maciek Bujak, któremu już kilka razy uciekałem na Krakowskim, jednak w końcu nie wytrzymałem tempa. Próbuję biec za nim, ale udaje się tylko 100-200m. Końcówka to bieg między grupą, która mi uciekła, a grupą, która mnie goni. Z tej drugiej jeden zawodnik znacznie przyspiesza, co sprawia, że i ja biegnę sprintem. Wydaje mi się, ze przed nim ucieknę, ale na mecie mnie nachodzi i rzutem na taśmę wyprzedza. Beznadziejne zakończenie przeciętnego biegu.
19:07 netto i 19:09 brutto, 39/502 open i 17/353 w M20. Miejsca przyzwoite, ale z czasu jestem bardzo niezadowolony. Od lutowego CityTrail biegałem tylko raz i pewnie w dużej mierze jest to przyczyna tak słabego wyniku. Mimo to, nawet nie biegając w ogóle te 19 minut powinienem był złamać. Póki co najwyższa pora na sezon kolarski, który jest najważniejszy, starty w biegach odkładam na jesień. A jesienią już nie będzie zmiłuj, 19 minut na piątkę pęknie jeszcze w tym roku!
PS. Kolejny raz chcę podkreślić świetną organizację biegu w Lublinie. Wszystko odbyło się na niezwykle wysokim poziomie, ogromne gratulacje dla ekipy organizatorów. Lubię tę biegową atmosferę i możliwość spotkania tak wielu znajomych twarzy :) Nie piszę „do zobaczenia jesienią”. Napiszę: „do zobaczenia na rowerze” :)