Tag: Zwycięstwo

2015.10.03 – Puławy – XC

2015.10.03

Na ostatni wyścig w puławskim lasku wybrałem się głównie z myślą o dojechaniu do mety i wygraniu generalki. Mając w perspektywie ściganie się na ŚLR w Chęcinach postanowiłem, że jeśli początek wyścigu potoczy się kiepsko to nie będę się spinał, ale jeśli będę w czubie to nie będzie odpuszczania.

Po rozgrzewce ustawiamy się na starcie. Słońce świeci, jest ciepło, więc zapowiada się przyjemny wyścig.  Ze startu wychodzę lekko spóźniony, ale do lasu wjeżdżam w czołowej grupie. Po pierwszym podbiegu przesuwam się do pierwszej trójki. Początkowe trzy okrążenia jedziemy razem, ale później Michał Kostrzewa odjeżdża, a rundę później atakuje Kamil Grenda, któremu także ani ja ani Darek Paszczyk nie jesteśmy w stanie utrzymać koła. Jadę z Darkiem do końca wyścigu. Na ostatniej rundzie Darek atakuje, ale ja doskakuję. Przed ostatnim podjazdem przyspieszam, wyprzedzam Darka, który ewidentnie odpuszcza i po 1:02:25 wjeżdżam na metę trzeci open i trzeci w kategorii. Tym samym zapewniam sobie pierwsze miejsce w generalce :)

To był bardzo dobry sezon jeśli chodzi o wyścigi w Puławach, a przynajmniej jeśli chodzi o miejsca. Oprócz pierwszej rundy wystartowałem we wszystkich eliminacjach, zawsze będąc na podium w kategorii (1×1, 1×2 i 4×3) i trzy razy na podium open :) Jeśli w przyszłym roku kalendarz dopisze to postaram się wyga w końcu open jeden z wyścigów.

2015.09.20 – Puławy – XC

2015.09.20Wrześniowa edycja Czempionatu to tradycyjnie Otwarte Mistrzostwa Puław. Wygrałem je przed rokiem i tym razem ostrzyłem sobie zęby na sukces. Lekko zmodyfikowana trasa przypominała trochę trasy sprzed kilku lat, gdy zaczynałem swoją przygodę z wyścigami. Na szczęście mimo opadów deszczu na trasie nie było kałuż ani błota, co bardzo mnie ucieszyło. Niezrozumiałe natomiast było rozdzielenie startu juniorów i najstarszych kategorii wiekowych. Musieliśmy przez to czekać ponad godzinę na swój start, który pierwotnie przypadłby w okienku pogodowym, ale koniec końców pogoda i tak okazała się dosyć łaskawa.

Na starcie ustawiam się opatulony w bluzę i nogawki, rozgrzewka przebiegła pomyślnie, jest ciepło, zaczynam zdejmować zbędne ciuchy i widzę, że wszyscy w blokach, bo sędziowie już szykują się żeby dać sygnał do startu. „STOP, stop, chwila!” krzyczę i jakimś cudem udaje mi się ich powstrzymać. Nerwowo zdejmuję rękawki, zakładam rękawiczki, przybieram pozycję i START! Reakcja minimalnie spóźniona, ale jak już wpinam się w pedał to wystrzeliwuję jak z katapulty i do lasu wjeżdżam drugi. Po pierwszym kółku widać już jak będzie wyglądał ten wyścig – Tomek Bala odjeżdża z Markiem Kulikiem, a ja jadę w drugiej grupce z Darkiem Paszczykiem, Radkiem Kozakiem i przez chwilę z Szymkiem Skrzypczakiem, który pod dwóch-trzech pętlach zostaje.

We trzech jedziemy razem do ostatniej pętli, gdzie atakuję na początku i uzyskuję niewielką przewagę. Na trasie są dwa piaszczyste podjazdy, końcówkę drugiego wbiegamy, ale pierwszy do podjechania w całości. Robię to średnio co drugie okrążenie, ale tym razem jednak obieram zły tor jazdy i przewaga spada do zera. Atak ponawiam przed ostatnim podjazdem. Za każdym razem wjeżdżałem go dynamiczniej od rywali, więc wiem, że jak wjadę go mocno i na pierwszej pozycji to tak zostanie aż do mety. Plan wychodzi w stu procentach i na kreskę wjeżdżam po 1:11:30 jazdy, 3. open i 1. w elicie. Zarówno wynik jak i jazda cieszą. Drugi rok z rzędu zwyciężam w Otwartych Mistrzostwach Puław w kat. 18-30 i praktycznie zapewniam sobie ponowne zwycięstwo w całym cyklu.

2015.09.13 – Gorajec-Zagroble – MTB Maraton „Jastrzębia Zdebrz”

2015.09.13Mój kalendarz startowy układam zazwyczaj przed sezonem i konsekwentnie się go trzymam. Czasem dochodzą do niego jakieś dodatkowe wyścigi i tak też stało się w przypadku maratonu „Jastrzębia Zdebrz”. Impreza blisko, weekend wolny, noga całkiem świeża, wręcz niedotrenowana, więc pasowało idealnie. Na miejscu jak zwykle w przypadku lokalnych imprez śmietanka lubelskich zawodników, co zawsze dodaje smaku i tworzy okazję do rywalizacji o złote grabki i łopatkę w lokalnej piaskownicy ;)

Punktualnie o 11 ruszamy. Wystrzelam jak z armaty, szybciej niż w jakimkolwiek XC w tym roku i od startu gonię ile sił. Na pierwszą sekwencję piaszczystych zakrętów wjeżdżam zgodnie z planem pierwszy. Na rozgrzewce dokładnie sprawdziłem jak ją pokonać żeby nie ładować podjazdu z buta. Kręcę mocno pod pierwszą hopę i patrzę, a tu większość zawodników zamiast po drodze wali bokiem po bardziej przyczepnej nawierzchni. Trochę mnie to wkurza, więc podkręcam tempo. Odjeżdżam i agresywnie atakuję kolejne podjazdy. Widzę, że z tyłu w pogoń ruszył tylko Radek Wasilewski. To dobry układ, we dwóch powinniśmy mieć spore szanse na dojechanie do mety. Po długim podjeździe w lesie i kilku kilometrach w nogach w końcu Radek doskakuje i pociskamy. Dyktuję mocne, równe tempo. Radek się trzyma i czasem wychodzi na zmiany. Mam jednak wrażenie, że nie są one tak mocne jak moje. Trudno, bardzo mi zależy na tym, żeby dojechać przed grupą, więc postanawiam nie kalkulować, tym bardziej, że nogi kręcą naprawdę dobrze i czuję się ok :)

Dziesięć kilometrów przed metą nie widzimy nikogo z tyłu na długich prostych i jestem prawie pewien, że walka o zwycięstwo rozegra się pomiędzy mną a Radkiem. Zjazdy są niestety za krótkie żeby odjechać, a ja nie podejmuję ryzyka ataku na podjeździe, mimo, że wiem, że na finishu szanse na ogranie Przeciwnika będą niskie. Na ostatnią prostą wjeżdżamy razem, ustawiam się z tyłu, tempo spada, zaczynają się szachy. Postanawiam zaskoczyć Radka, rozpędzam się i szybko wyprzedzam. Radek doskakuje momentalnie, poprawia i ku uciesze swoich lokalnych kibiców zwycięża, a mi pozostaje tylko drugie miejsce i na pocieszenie zwycięstwo w kategorii Elite. Mimo pewnego niedosytu jestem zadowolony, bo ucieczka zakończyła się powodzeniem. Na końcu popełniłem chyba błąd, trzeba było zaatakować w ostatniej chwili, a nie 300-400m przed kreską. Następnym razem wykończę to lepiej :)

Dzięki wielkie Organizatorom wyścigu za bardzo fajny wyścig na Lubelszczyźnie. Takich imprez jest wciąż zbyt mało, więc tym większe brawa. Dobrym pomysłem było też połączenie zawodów w rajdem, w którym wzięło udział grubo ponad stu rowerzystów. Dzięki temu może ktoś z nich miał okazję zarazić się ostrzejszą formą spędzania czasu na rowerze, a i dekoracja wśród tak dużego i zacnego grona była o wiele przyjemniejsza. Dobry wynik, fajni ludzie, atmosfera, dobra trasa i nagrody. Takie zawody zawsze miło się wspomina. Do zobaczenia za rok! :)

2015.05.31 – Urzędów – XC

2015.05.31Lubię wyścigi, które odbywają się w mieście albo przynajmniej startują gdzieś z centrum, bo zawsze można liczyć na doping kibiców i gorącą atmosferę. W miejskim XC w Urzędowie startowałem już trzy lata temu i bardzo miło go wspominałem, gdyż wywalczyłem tam chyba pierwsze w życiu podium, po bardzo dobrym ściganiu. Gdy w tym roku dowiedziałem się, że szykuje się powtórka miejskiej edycji od razu wpisałem ją do kalendarza.

Już kilka dni przed wyścigiem mówiłem, ze do Urzędowa jadę po zwycięstwo. Jeśli mam wygrywać to gdzie jak nie na takim ogórku? Nastawienie bojowe i brak spalary dobrze wróżyły, podobnie jak zapowiadana obsada ;) Gdy rano zobaczyłem w biurze zawodów Olka zbyt mocno się nie zasmuciłem, a wręcz ucieszyłem, bo nie sztuka wygrać, gdy na starcie nie ma nikogo mocnego :) Na rozgrzewce dwukrotnie objechałem trasę, grząskie odcinki na łące nie nastrajały optymistycznie, bo nie lubię taplać się w błocie, zwłaszcza w słoneczny dzień. Reszta rozgrzewki to trening na miejskim odcinku trasy (zresztą bardzo fajnym) i rozgrzewka po szosie.

Na linii startowej Elita razem z Orlikami, pustki. Większość chłopaków z Erkado :) Czekamy na sygnał i jazda! Reakcja błyskawiczna, ale gorzej z wpięciem w pedał. Startuję z opóźnieniem i w agrafki na rynku wjeżdżam czwarty. Przy wjeździe na łąkę przesuwam się pozycję wyżej. Jadę za Olkiem, Kamilem i Maćkiem. Nerwowo, staram się wyprzedzać. Na drugą pętlę wjeżdżam już tuż za Olkiem. Jest ciasno, jedynie na łące poza miasteczkiem można wyprzedzać. Pod koniec drugiego kółka lider ma problemy z łańcuchem. Wyprzedzam go i podkręcam tempo. Przy wjeździe na czwartą pętlę Maciek zalicza wywrotkę i na czele zostaję razem z Kamilem. Ciągle jadę pierwszy i dyktuję tempo.

Pod koniec szóstej pętli to ja mam problem z łańcuchem, który klinuje się między kasetą a widełkami. Tracę przez to blisko kilkadziesiąt sekund, ale naprawiam i ruszam w pogoń. Cisnę mocno, żeby szybko dojść Kamila. Na łące można zyskać najwięcej, dlatego tam jadę nie przejmując się zbytnio kałużami. Niestety gdy już trochę odrobiłem zasysa mi przednie koło w błotną dziurę i zaliczam OTB. Szybko wskakuję na rower, ale Kamil znowu jest daleko. Cisnę jeszcze mocniej, wiem, że wyścig jest jeszcze do wygrania.

Przed wjazdem na ostatnią pętlę doganiam Kamila i bez kalkulowania wyprzedzam. Gdy jedziemy przez łąkę rozmawiamy, bo nie jesteśmy pewni ile kółek nam zostało, wygląda na to, że jedziemy przedostatnie, więc nie forsuję tempa. Gdy dojeżdżamy do rynku słyszę bardzo głośnych kibiców, dociera do mnie, że to może być końcówka, bo miejscowi dopingują Kamila, który jest z Urzędowa. Jadę jednak tak żeby wjechać na kolejną pętlę i dopiero na ostatnim wirażu sędziowie pokazują, żeby skręcać na metę. Słyszę, że Kamil się rozpędza, ale przyspieszam, odpieram atak i na metę wjeżdżam pierwszy. Wygrałem cały wyścig, nie tylko kategorię! Jestem bardzo zadowolony, bo plan wykonałem w 100%.

Dziękuję wszystkim zawodnikom za rywalizację i organizatorom za organizację fajnego wyścigu. Noga nie była najlepsza, ale przy odrobinie szczęścia wystarczyła na ogolenie ogóra :) Kolejny start w lubelskim maratonie MTB, o sukces będzie dużo trudniej, ale będę walczył o to, żeby pierwszą (nadspodziewanie dobrą!) część sezonu zakończyć mocnym akcentem :)