Tag: Zwycięstwo

2015.05.24 – Białka – Sztafeta 1/4 Iron Mana – ITT

2015.05.24

Gdy Metrobikes.pl wszedł w sponsorowanie triathlonu w Białce otrzymałem od organizatorów propozycję wystartowania w tych zawodach. Całkiem dobrze radzę sobie na rowerze, mam jakieś tam pojęcie o bieganiu, ale pływam od wielkiego dzwonu, więc indywidualny start w najlepszym razie skończyłby się kompromitacją, a w najgorszym utonięciem. Żeby uniknąć tych średnio optymistycznych scenariuszy postanowiłem zmontować mocną sztafetę i wygrać te zawody. Skład wykrystalizował się dopiero dwa dni przed startem, ale pozwalał z nadzieją patrzeć na nasze szanse.

Pływak w osobie Krzyśka Rutkowskiego miał nam zapewnić przewagę po wyjściu z wody, żebym mógł kontrolować sytuację i powiększać przewagę na rowerze. Zważywszy na moją niską dyspozycję na początku tego sezonu musieliśmy mieć też mocnego biegacza, który dowiezie przewagę do końca, a w razie czego będzie w stanie odrobić straty. Dlatego wybór padł na Romualda Prószyńskiego, biegacza z Puław, który nawet dwa tygodnie po przebiegnięciu maratonu gwarantował dobry wynik :) W dniu zawodów była lekka nerwówka, bo dla każdego z nas był to pierwszy triathlon i musieliśmy pilnować żeby ogarnąć wszystkie zasady i nie dostać głupiej „dyski”. Pogoda była niestety nędzna, lekki deszczyk i ponure niebo, ale akurat nią nikt z nas się nie przejmował, taki dzień i tyle.

Po odprawie i rozgrzewce pływaków sędziowie dają sygnał do startu i Krzysiek szybko wskakuje do wody. Wychodzi z niej równie szybko, tuż za Łukaszem Lisem, który startuje indywidualnie. Obaj mają ogromną przewagę nad resztą stawki. Ja zdezorientowany nie zdążam nawet ściągnąć nogawek, szybko przejmuję chipa, co sił wybiegam ze strefy zmian i wskakuję na rower. Widzę za sobą Łukasza i cisnę ile wlezie. Jedziemy 10km, później nawrót i z powrotem i tak dwa razy. Po pierwszym nawrocie Łukasz mnie dogania i wyprzedza, a ja jadę jakieś 50m za nim trzymając dystans. Po kilku kilometrach takiej jazdy odpuszczam, bo jest dla mnie odrobinę za mocno, nie chcę się „upalić”. Nad pozostałymi trzymam bezpieczną przewagę i kręcę rytmicznie tempem około 38-39km/h. W pewnym momencie orientuję się, że jadę w wiatrówce, ale postanawiam już jej nie ściągać. Amatorka ;)

W połowie dystansu mam około 1:15 straty do Łukasza i kilka minut przewagi nad drugim kolarzem-triathlonistą. Drugą połówkę jadę minimalnie wolniej, ale i tak utrzymuję bezpieczną przewagę nad goniącymi mnie zawodnikami. Trasa jest bardzo fajna, oprócz ok. 1-2km odcinka połatanej nawierzchni runda prowadzi po idealnym asfalcie. W dodatku jej większość ukryta jest w lesie na wąskiej i dosyć krętej trasie, co sprawia, że jedzie się naprawdę przyjemnie. Deszczowa pogoda to dodatkowe utrudnienie, zwłaszcza gdy leży się na lemondce, ale największym problemem jest zdecydowanie brak formy. Mimo to walczę do samego końca, na ostatnich dwóch kilometrach jeszcze minimalnie przyspieszając do 40km/h i w strefie zmian melduję się ze stratą 2:26 do lidera. Przekazuję szybko chip Romkowi, który rusza dopełnić dzieła. O wynik jestem już spokojny, bo wiem, że przewaga jest spora i Romek ją jeszcze powiększy. Po rozmowie z Krzyśkiem w strefie zmian, idę do chłopaków ze sklepu. Śledzimy kolejno dojeżdżających zawodników. Okazuje się, że mamy ponad 18 minut przewagi. Spokojnie udaję się pod prysznic, a potem na metę, gdzie Roman jest już od kilku minut. Kończymy z czasem 1:58:58. Wyprzedziło nas niestety dwóch solistów(1:55:30 i 1:55:45), naprawdę mocne chłopy! Druga sztafeta 24:37 za nami. Pogrom! :)

Triathlon w Białce to naprawdę świetna impreza, ogromne podziękowania dla Trinity Club za organizację i zaproszenie do rywalizacji. Mimo kiepskiej pogody było niezwykle klimatycznie. Miło było spotkać tak wielu znajomych, głównie kolarzy i biegaczy, a także klientów sklepu Metrobikes.pl, pod szyldem którego wystartowała nasza sztafeta :) Bardzo dziękuję moim partnerom ze sztafety: Krzyśkowi Rutkowskiemu i Romualdowi Prószyńskiemu (Krzysiek w pływaniu był 2. open, ja z Romkiem zajęliśmy 5. miejsca w swoich dyscyplinach na 67 osób). Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja kiedyś razem wystartować :) Na koniec dziękuję Anecie za obecność i nieocenione wsparcie :) To były dobre zawody, kolejne w niedzielę w Urzędowie :)

2014.10.19 – Lublin – Godzina w Piekle

2014.10.19Ostatni wyścig sezonu 2014 to pierwsza tegoroczna edycja Godziny w Piekle i debiut w przełajach. Jako, że nie udało się wygrać tydzień wcześniej w Lubelskim Maratonie MTB to zamierzałem to zrobić tym razem! W środę na oficjalnym treningu zorganizowanym przez Marcina Makowskiego zapoznałem się z trasą, która bardzo przypadła mi do gustu – szybka, łatwa technicznie i bardzo interwałowa. W niedzielę do wyścigu przystąpiłem na sporym luzie, wiedziałem, że noga podaje, a chłopaki są w moim zasięgu. Trzeba było tylko skoncentrować się i dać z siebie maksa.

Trochę zamieszania na starcie, startuję w kategorii amator bez licencji (dozwolone rowery MTB), w jednym wyścigu z Mastersami, ale sędziowie nie są do końca pewni czy puszczać wszystkich razem i w jakim odstępie czasu. Ostatecznie moja kategoria startuje chwilę po Mastersach. Od razu wystrzelam do przodu i szybko dochodzę grupę, która startowała wcześniej. Kręcę mocno i równo, robi się trochę tłoczno i plażę na pierwszej rundzie pokonuję biegiem, podobnie jak jeden z nawrotów w lesie. Dalej jest już luźniej, można jechać swoje, przeskakuję kolejnych Mastersów, ale na ogonie siedzi mi Darek, który przed piachem na kolejnej rundzie mnie wyprzedza, ale tym razem mam tam miejsce, jadę twardo swoim torem i z powrotem wskakuję przed niego.

Odcinek z piachem okazuje się kluczowy dla naszej rywalizacji, bo na trzeciej rundzie tam właśnie odskakuję, podkręcam tempo i odjeżdżam. Na czwartej i piątej jeszcze powiększam przewagę i dopiero w połowie piątej rundy czuję się w miarę bezpiecznie, bo przewaga jest już naprawdę spora jak na tak krótki wyścig. Mimo to zwalniam tylko nieznacznie, ciągle jadąc mocno. Sił dodają mi lubelscy kibice, którzy na przełaje zawsze organizują specjalną strefę na plaży, gdzie trąbią, dzwonią, biegają za kolarzami i robią jeszcze masę innych, świetnych rzeczy, ubarwiających widowisko. Nie jest to oczywiście jedyne takie miejsce na trasie, na której co chwilę słyszę swoje imię i zachęty do jeszcze ostrzejszej jazdy :) To naprawdę dodaje mi sił i kręcę jak natchniony! Ostatecznie na metę wjeżdżam po równych 50 minutach, wygrywając kategorię zawodników bez licencji! Nie czuję żadnego zmęczenia, bo świadomość, że zwyciężyłem sprawia, że trudy tego niezwykłego wyścigu schodzą na dalszy plan. Zwycięstwo w Lublinie to wymarzone zakończenie najlepszego dla mnie sezonu :)))

Jako, że na takich imprezach wszyscy jesteśmy nie tylko zawodnikami, ale i kibicami to słowa uznania dla zawodników Elity, którzy stworzyli świetne widowisko w wyścigu głównym. Szczególne gratulacje dla Tomka i Oscara, którzy godnie zaprezentowali lubelskie środowisko kolarskie i nawiązali równorzędną walkę z czołowymi polskimi przełajowcami, zajmując 3. i 5. miejsce. Na koniec dziękuję wszystkim za fantastyczny doping, a organizatorom za świetne zawody – Waldkowi, Andrzejowi i ekipie za wzorowe przygotowanie trasy, Marcinowi za koordynację i sponsorom za wspieranie cyklu Godzina w Piekle. Żółta koszulka lidera klasyfikacji mobilizuje i zobowiązuje, i mimo, że w sezonie przełajowym odpoczywam to nie byłbym sobą, gdybym teraz odpuścił pozostałe dwie edycje GwP. Najbliższa odbędzie się 11 listopada w Lublinie, a finał 22 listopada w Puławach. Serdecznie zapraszam! :)

2014.10.04 – Puławy – XC

2014.10.04Na finał tegorocznego Czempionatu jechałem z jasnym planem: ukończyć zawody bez defektu i zgarnąć pierwsze miejsce w generalce elity. Pogoda dopisała i na starcie stawiła się czołówka XC z Lubelszczyzny, ale jako, że sezon na jazdę po błocie, bieganie z rowerem i skakanie przez przeszkody się zbliża to kto miał pojawił się na przełaju.

Na rozgrzewce trzy razy objeżdżam rundę i czuję spore zmęczenie, co nie wróży dobrych zawodów. Ustawiam się na starcie, jedziemy osiem rund, 3…2…1… i ogień. Tym razem gdy się wpinam widzę, że prawie wszyscy są już przede mną, daję gazu, wyprzedzam wiele osób i do lasu wjeżdżam w połowie stawki. Strasznie słabo, ale trzeba walczyć. Na puławskich singlach bardzo trudno się wyprzedza, zwłaszcza na początku wyścigu. Na pierwszej pętli daję radę jednak odrobić kilka pozycji. Później jadę razem z Braniem, Damianem, Kamilem Grendą i Marasko. Kamil szybko odpada, dwie rundy później to samo dzieje się z Damianem, a potem z Markiem. Zostaję z Braniem i tak jedziemy trzy ostatnie pętle. Tempo jest żwawe, ale nie mam problemów z jego utrzymaniem. Więcej problemów sprawiają mi drzewa na trasie, o które dwa razy zahaczam kaskiem i muszę gonić, ale za każdym razem dochodzę do koła.

Przy wjeździe na ostatnią rundę jadę przed Braniem, widzę, że jedzie dosyć pasywnie, wiec postanawiam podkręcić tempo i się od niego oderwać. Atakuję kilkanaście sekund przed lekkim zjazdem, który na poprzednich rundach Branio jechał dosyć wolno. Kręcę bardzo mocno i gdy na wypłaszczeniu oglądam się okazuje się, że zostałem sam. Trzymam mocne tempo i dopiero około kilometr przed metą zwalniam, gdy widzę, że moja pozycja jest już bezpieczna. Na metę wjeżdżam 4. open i 3. w elicie, z czasem 1:06:30. jestem bardzo zadowolony, bo na rozgrzewce nic nie wskazywało, że noga będzie tak silna jak to miało miejsce na wyścigu. Kolejny udany start, w którym nie obyło się bez walki zaliczony :)

Po krótkim rozjeździe, jak zwykle w Puławach, szybko następuje dekoracja, najpierw za ostatni wyścig, a później za generalkę. Odbieram puchar za trzecie miejsce i za pierwsze w generalce elity :) W dodatku do pucharu za generalkę organizatorzy dorzucają fajny turystyczny plecak z bukłakiem i słuchawki. Zwłaszcza plecak bardzo się przyda, gdyż przychodzi okres roztrenowania i jesiennych wycieczek :) Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że takim rezultatem zakończę tegoroczne Grand Prix Puław to bym pomyślał, że jest jakimś idiotą :D A tymczasem sezon przejechałem bardzo równo, tylko w dwóch pierwszych edycjach byłem tuż za podium, a dwa wyścigi zdołałem nawet wygrać (4+4+3+3+1+1+3). Dziękuję organizatorom i zawodnikom za kolejny sezon zmagań w puławskim lasku i niepowtarzalny klimat, który razem tworzyliśmy. Nie wiem czy w przyszłym roku kalendarz GP podpasuje mi na tyle żeby znowu walczyć o generalkę, ale na pewno na kilku wyścigach się pojawię! :)

2014.09.13 – Puławy – XC

2014.09.13Przedostatni w tym sezonie wyścig w puławskim lasku to jednocześnie Otwarte Mistrzostwa Puław w kolarstwie MTB. Na starcie stawiła się dosyć mocna obsada Mastersów i nieliczni zawodnicy Elity, przez co zwycięstwo w kategorii było obowiązkiem. Trasa tym razem trochę zmieniona w stosunku do ostatnich kilku wyścigów, wydawała mi się szybsza i łatwiejsza, ale to trudno obiektywnie ocenić, bo noga ostatnio podaje ;) Sędziowie, w perspektywie niedzielnego wyścigu na Globusie, pozwolili nam utargować 9 pętli (z pierwotnie zapowiadanych 12!), ale jak się później okazało to i tak było sporo, bo runda, mimo, że łatwa to była bardzo długa.

Na starcie samopoczucie dobre, do tego słońce mocno świeci i w końcu  będzie przyjemne ściganie w suchych warunkach :) Ustawiam się na wprost wjazdu do lasu, sędziowie dają sygnał i ruszamy. Start wychodzi mi świetnie, do lasu wjeżdżam drugi, świadomie przepuszczając pierwszego zawodnika, żeby nie musieć ciągnąć całej grupy. Szybko go jednak wyprzedzam i prowadzę. Tradycyjnie po 2/3 pierwszej pętli dochodzą mnie mocniejsi zawodnicy – tym razem są to Tomek Bala, Rafał Brzyski i Przemek Koza. Chwilę później doskakuje do nich Maciek Cytryński, a rundę później wyprzedza mnie jeszcze Janusz Kędzierski. Cytrynę szybko doganiam i wyprzedzam, ale już do końca wyścigu muszę kontrolować sytuację, żeby nie zbliżył się zbyt mocno.

Trzy rundy przed końcem Janusz łapie gumę i jadę czwarty open, z bezpieczną przewagą nad goniącymi Maćkiem, Robertem i Łukaszem. W takiej kolejności wjeżdżamy na metę. Jestem czwarty open i wygrywam elitę, po długim jak na Puławy (1:27) wyścigu. Zwycięstwo jak to zwycięstwo – niby cieszy, chociaż pozostaje spory niedosyt, że nie było chociażby Damiana, z którym walka pewnie byłaby dużo bardziej zacięta :) Oprócz wygrania drugiej z rzędu edycji GP Puław, wywalczyłem pierwsze miejsce w Otwartych Mistrzostwach w kolarstwie MTB w kat. Elita i niespodziewanie wysunąłem się na prowadzenie w swojej kategorii w generalce. Przed nami ostatni wyścig – 4. października, który zakończy mój letni sezon kolarski. W generalce mam 13 pkt przewagi nad Damianem i 14 nad Kamilem i tylko jakaś katastrofa mogłaby sprawić, że nie zakończę jej na pierwszym miejscu.