2015.11.11 – Puławy – Godzina w Piekle – PP

2015.11.11Miesięczny okres roztrenowania mam już za sobą i z niecierpliwością wyczekiwałem przełajów. Specjalnie na sezon poskładaliśmy w Metrobikes.pl przełajówę na wypasionej ramie Speca. Pierwszym startem w CX miała być puławska edycja Godziny w Piekle.  Do końca czekałem na ostatni element układanki sprzętowej – carbonowe obręcze, na których mają być zaplecione ultra-lekkie przełajowe koła, ale się nie doczekałem i musiałem przełożyć kółka z szosy.

Jako, że planuję start w styczniowych mistrzostwach Polski w Lublinie mam w planie wyrobienie licencji, ale w puławskim wyścigu jadę jeszcze w kategorii „amator”. Startujemy razem z cyklosportem i masters I. Niestety moja kategoria zostaje ustawiona z tyłu. Nadchodzi godzina startu i ogień! Przechodzę stopniowo do przodu, czuję, że noga jest dobra, ale zamiast „docisnąć śrubę” jadę zbyt zachowawczo.

Trasa jest fajna, szybka, nie sprawia problemów. Mimo, że coś tam biegam to piach daje mi mocno w kość. Oprócz tego dwa strome podbiegi, ale to łatwizna, podobnie jak przeszkody. Runda jest lekko wydłużona w stosunku do ubiegłego roku. Organizatorzy dołożyli trochę agrafek, na dwóch z nich jest dosyć ślisko i pod górkę, na każdym okrążeniu muszę walczyć o utrzymanie się na rowerze, ale daję radę. Szkoda tylko, że nie wiem z kim walczę bezpośrednio w kategorii, co na pewno zmotywowałoby do jeszcze mocniejszej jazdy. Mimo to wyścig upływa bardzo szybko, na metę wjeżdżam z czasem 50:47, jak się później okazuje: trzeci w kategorii „amator”. To dobre miejsce na początek, chociaż z samej jazdy nie jestem do końca zadowolony. Super spisał się za to sprzęt, mimo, że pierwszy raz w życiu jechałem na rowerze przełajowym to czułem się jak ryba w wodzie. Chyba się zaprzyjaźnimy :D

Fajnie, że mamy na Lubelszczyźnie wyścigi, dobrze zorganizowane, na które zjeżdża cała krajowa czołówka :) W dodatku przełaje ewidentnie przeżywają w Polsce renesans i Mistrzostwa Polski zapowiadają się niezwykle ciekawie. Nie mam ciśnienia na sezon zimowy, ale postaram się podciągnąć nogę do stycznia, trochę objeździć w Pucharze Polski i dać z siebie wszystko w MP. Zanim to jednak nastąpi do przebiegnięcia jest lubelska dycha. Bieganie samo w sobie jest nudne, ale gdy dochodzi element rywalizacji to sytuacja zmienia się o 180 stopni. Trzymajcie kciuki!