Tag: Podsumowanie sezonu

Podsumowanie sezonu 2014

2014.12.31W 2014 roku wystartowałem łącznie w 26 wyścigach (wliczając w to jesienne przełaje). Do tego wziąłem udział w klasyku trenażerowym Elite oraz kilku biegach (dwie leśne piątki na początku roku oraz dwie leśne piątki i asfaltowa dycha na jesieni). To łącznie 32 sytuacje, w których musiałem mocniej spiąć poślady. Całkiem sporo, ale dzięki dobremu rozplanowaniu startów nie było mowy o przemęczeniu, jakie dopadło mnie w drugiej połowie 2013. Sezon zacząłem spokojnie, budując formę na wakacyjne starty, przede wszystkim na Mazovię 24h i Bałtyk-Bieszczady Tour. Mazovia wypadła super, drugie miejsce open to na pewno wielki sukces, który kosztował mnie ogromnie dużo sił. Na tyle dużo, że do tej pory niezbyt ciągnie mnie do 24 h solo w terenie :D Po Mazovii zdążyłem się zregenerować i w życiowej formie pojechałem na BB Tour, w którym szło mi świetnie, ale w którym przegrałem walkę z pogodą i zamiast poniżej 48h przejechałem 1008km w 56 godz. i 27 minut, co jest dla mnie porażką.

Oprócz dwóch ultramaratonów regularnie startowałem w Świętokrzyskiej Lidze Rowerowej i Grand Prix Puław. W obu cyklach szło mi dobrze i rozkręcałem się z wyścigu na wyścig, czego efektem było kilka miejsc w czołówce Elity na ŚLR oraz dwa zwycięstwa i wygranie całego cyklu Puławskiego Czempionatu. Jestem z tych startów zadowolony i wiem, że po dobrze przepracowanej zimie będę w stanie wchodzić do pierwszej dziesiątki open ŚLR. Pozostałe starty w tym sezonie były typowo treningowe, chociaż walczyłem w nich na maksa. Szczególnie szkoda Lubelskiej Vuelty, gdzie noga kręciła super, ale na pierwszym etapie uczestniczyłem w kraksie, przez co uciekła mi Mazovia 12 h, a przybyło trochę szlifów. Dobrze natomiast pojechałem lubelski maraton MTB, w którym byłem drugi open, a także pierwszą edycja przełajowej Godziny w Piekle, którą wygrałem w kategorii „Amator bez licencji” (trzecie miejsce w generalce). Jeśli dodać do tego udane XC w Urzędowie i Lublinie (odpowiednio 4. i 3. m. w Elicie) to jak na dłonie widać, że był to na pewno mój najlepszy sezon. Do samego końca trzymałem formę i miałem pod nogą, co nawet mnie trochę zdziwiło, bo dwa ultramaratony zamiast wypruć ze mnie ostatnie siły to poprawiły mi formę :) Będzie to ciekawy materiał do analizy w kontekście planu startów na następny sezon.

Tak w dużym skrócie wyglądał ten sezon:

  • Daleszyce – całkiem dobry wyścig na rozpoczęcie sezonu, w którym sportową walkę popsuło kilku gówniarzy, którzy poprzewieszali strzałki w lesie, gdzie zgubiło się kilka grup zawodników
  • Puławy – błotna powtórka sprzed sześciu lat z tego samego miejsca, kiedy to po raz pierwszy wystartowałem w wyścigu i radosne twarzy ubłoconych na maksa kolarzy
  • Hrubieszów – pierwsza czasówka od 2008 r., pojechana bez rewelacji. Wynik sportowy wynagrodziła swojska atmosfera, porównywalna do tej z puławskiego czempionatu
  • Sandomierz – trzeci rok z rzędu niezwykle wyniszczający wyścig na pozornie lekkiej trasie
  • Urzędów – pierwszy wyścig w sezonie, w którym czułem, że jest pod nogą, ambitna walka do samego końca, dobre miejsce i świetna, wymagająca trasa
  • Puławy – przepał przed Nowinami, wyjątkowo krótki, nawet jak na XC w Puławach (36 minut)
  • Nowiny – ulubiony maraton, na którym noga podawała świetnie, ale szansę na poprawę miejsca sprzed roku popsuły defekty i zgubienie trasy. Na pocieszenie pierwsze Top 5 w elicie w historii startów w ŚLR
  • Puławy – bardzo dobrze taktycznie rozegrany wyścig i bieg do mety przez ostatni kilometr z urwanym łańcuchem, zakończony sukcesem i obroną trzeciego miejsca
  • Hrubieszów – przyzwoicie pojechana czasówka i zamieszanie przy wynikach, z którego nie wszyscy potrafili wyjść z twarzą
  • Parczew – potężny szlif po kraksie w peletonie 2km przed metą przy szybkości grubo ponad 40km/h, który wykluczył mnie z dalszych etapów i Mazovii 12, rany, które goiły się długo i blizny, które zostaną ze mną na zawsze
  • Chełm – Maraton Kresowy, na który dostałem osobiste zaproszenie od orgów i nie mogłem nie pojechać mimo nie do końca zaleczonej kontuzji i braku formy. Do tego potężne skurcze 5km przed metą jakich jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem i kolejna porażka w chełmskim maratonie
  • Puławy – kolejny błotny wyścig, kolejne podium i godne pożegnanie Canyona, który służył mi ponad 2 lata :)
  • Zagnańsk – pierwszy w życiu start na 29erze, pożyczonym, za dużym i ciężkim kowadle, który i tak był nieporównywalnie lepszy od mojego 2kg lżejszego Canyona :) Do tego bardzo mądrze pojechany wyścig, na którym nie czułem się na początku zbyt dobrze, ale potrafiłem przewieźć się w grupie, wygrać finish i znowu załapać się do Top 5 w elicie ŚLR
  • Mazovia 24h – drugie miejsce open, największy sukces w sezonie i jeden z największych w karierze. 24h męki, strasznie szybkie pierwsze 12h, upał nad ranem i jesień średniowiecza na dupsku, które wyglądało jakby przez miesiąc miało się nie zagoić
  • Puławy – pierwszy start na nowym Specu 29erze i pierwsze zwycięstwo w elicie w Puławach
  • Łagów – forma życia i kapeć po 5km, który zniweczył wszystko. No i oczywiście wszechobecne błoto jakiego nigdy na wyścigu nie widziałem
  • BB Tour – wielka niewiadoma, świetna pierwsza doba, deszcz, który mnie pokonał i pogrzebał szanse na dobry wynik oraz znakomita końcówka, jechana z kontuzją, przez którą 200m spod prysznica szedłem 15 minut
  • Biłgoraj – powrót do szosowego ścigania, zakończony zgodnie z założeniem, czyli w głównej grupie
  • Puławydrugie kolejne zwycięstwo w elicie w Puławach i wyjście na czoło w generalce
  • Lublin – znakomity doping lubelskich kibiców, piękna pogoda, wymagająca trasa i wywalczone trzecie miejsce w elicie za Tomkiem i Olkiem
  • Kielce – początek w deszczu, zjechanie z Piekiełka, OTB i zarycie kaskiem o glebę, zgubienie trasy i całkiem mocna noga na ostatnim górskim maratonie w sezonie
  • Puławy – dobry wyścig, trzecie miejsce i zwycięstwo w generalce elity Grand Prix Puław, które do tej pory było dla mnie marzeniem, a teraz stało się faktem
  • Lublin – drugie miejsce open w lubelskim maratonie MTB, dzięki świetnie rozegranej końcówce i długiemu finishowi
  • Lublin – zwycięstwo w przełajach w kategorii „Amator bez licencji”, na zakończenie sezonu, dzięki któremu zdecydowałem się na dwa kolejne starty w Godzinie w Piekle
  • Lublin – jeden z najgorszych wyścigów w sezonie, w którym brakowało wszystkiego: mocy, koncentracji i zacięcia. Tylko publiczność się spisała, bo doping miałem znakomity
  • Puławy – finał Godziny w Piekle, na którym podczas pierwszych dwóch okrążeń byłem bliski wycofania się z wyścigu jak jeszcze nigdy do tej pory. Zero mocy, zero chęci. Pozbierałem się jednak, zacisnąłem zęby, doszedłem bezpośrednich rywali i z katastrofy zmieniłem ten wyścig w prawdziwą walkę, z której jestem dumny. Do tego kolejny wygrany finish, tym razem o grubość opony i podium w generalce GwP.

Najlepsze trasy: Urzędów, Nowiny, Kielce, Lublin (Globus)
Najlepiej pojechane wyścigi: Urzędów, Nowiny, Mazovia24h, Lublin (Globus), Lublin (I. ed. GwP)
Najlepsza organizacja: ŚLR całościowo, BB Tour, Lublin (Globus)

Największe sukcesy:

Grand Prix Puław MTB – klas. generalna – 1.  elita (2x 1. miejsce, 3x 3. miejsce)
Mazovia 24h – 2. open, 2. elita
Lubelski Maraton MTB – 2. open, 2. elita
Godzina w Piekle – 3. klas. generalna „Amator bez licencji” (1x 1. miejsce)
AZS MTB Cup Lublin – 3. elita
Świętokrzyska Liga Rowerowa – klas. generalna – 7. elita (2x 5. elita)

Dziękuję wszystkim, bez których ten sezon nie byłby tak świetny:

  • Tomkowi Bali (wydolnosc.pl), który układał mi treningi i monitorował moje postępy
  • Sklepowi Metrobikes.pl, dzięki któremu przesiadłem się w końcu na 29era, topowej marki Specialized, co wprowadziło nową jakość w komforcie jazdy i pozwoliło na nawiązanie równorzędnej walki z zawodnikami, którzy odjeżdżali mi tylko za sprawą sprzętu
  • Wszystkim kibicom na trasach (zwłaszcza tym z Rowerowego Lublina) za doping, dzięki któremu zawsze jedzie się szybciej
  • Osobom, które jeździły ze mną na maratony, wszystkim zawodnikom, z którymi się ścigałem, organizatorom, wolontariuszom i fotografom – za świetną, kolarską atmosferę na wszystkich trasach
  • Na koniec dziękuję największemu kibicowi – Anecie, która wspierała mnie najmocniej – często także na wyścigach, w tym przez całą dobę podczas Mazovii 24h.

A teraz trzymajcie kciuki za najbliższy sezon, biorąc pod uwagę doświadczenie jakie zebrałem przez ostatnie lata, głód zwycięstw i rezerwy jakie jeszcze mam, jestem przekonany, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy, a noga mocarna jak nigdy dotąd. Do zobaczenia na trasie i na wyścigach! :)

PS. Jak widać z trzech maratonów ŚLR i z BB Tour nie ma relacji, ale do końca stycznia uzupełnię, bo coś jeszcze pamiętam. Relacja z BB Tour jest napisana do połowy i oczywiście ukaże się jako pierwsza :)

Podsumowanie sezonu 2013

2013.10.18Sezon 2013 już za mną, więc czas na podsumowanie. Podobnie jak przed rokiem wystartowałem w 24 wyścigach, co było dosyć karkołomnym pomysłem. Zimowe przygotowania przebiegały profesjonalnie jak nigdy. Każdego dnia wiedziałem co mam robić i konsekwentnie dążyłem do zbudowania formy, która pozwoli mi na zajmowanie dużo lepszych miejsc niż w poprzednich sezonach. Po wzorowo przepracowanej zimie przyszły pierwsze starty, które zapowiadały naprawdę dobry sezon. Dobre występy w ŚLR i Cyklokarpatach i super wynik na Gwieździe Mazurskiej sprawiły, że pierwszą część sezonu mogłem zaliczyć do udanych. Niestety skutki bardzo napiętego kalendarza wiosennego zaczęły wychodzić w lecie i mimo przyzwoitych wyników czułem, że noga nie jest już tak świeża jak na przełomie maja i czerwca. Przed ostatnią częścią sezonu zrobiłem sobie dwa tygodnie przerwy od ścigania. Nie dały one zbyt wiele, ale przynajmniej wyścig w Mielniku mogę spokojnie zaliczyć do udanych.

Jeśli chodzi o rozliczenie celów założonych sobie przed sezonem to mam dosyć mieszane uczucia. Patrząc z jednej strony: tylko raz bylem w drugiej dziesiątce open ŚLR, co na pewno jest słabym wynikiem. Z drugiej strony konkurencja w tym roku była dużo mocniejsza, więc miejsca na początku drugiej dziesiątki to solidny wynik, tym bardziej, że w generalce Elity awansowałem o jedno miejsce – na 12. pozycję. W Cyklokarpatach nie dokończyłem generalki, trochę mi tego szkoda, ale tak wyszło i nie ma co przeżywać. Pewnie gdybym wystartował w Jaśle to skończyłbym 12. w M2 i 18. Open. Zważywszy na to, że tamtejsze trasy ze względu na swoją długość raczej mnie nie premiowały to byłby to także całkiem niezły wynik, tym bardziej, że aż trzy razy byłem w drugiej dziesiątce, a o pierwszej brakowało naprawdę niewiele.

Najlepsze wyniki w sezonie wykręciłem o dziwo na imprezach, których początkowo nie znalazły się w kalendarzu, czyli Gwieździe Mazurskiej (3. M2, dwa etapy na podium), Pucharze Lubelszczyzny w Maratonie (1. miejsce w generalce Elity) i Mistrzostwach Województwa w XC (1. miejsce w Elicie). Do tego dwa podia w GP Puław i jedno w Maratonach Kresowych (co już było zupełną niespodzianką) sprawiły, że mimo pewnego niedosytu sezon mogę zaliczyć do udanych. Chociaż kilka dobrych wyników cieszy (oprócz wyżej wspomnianych, także bardzo dobre maratony w Nowinach i Strzyżowie) to największym pozytywem tego sezonu było przekonanie się, że przy mądrym treningu, odpowiedniej motywacji i wysokim poziomie zaangażowania można uzyskać spory progres i zbudować całkiem dobrą formę. Ta świadomość będzie mi towarzyszyła w przygotowaniach do kolejnego sezonu, z którym wiąże jeszcze większe nadzieje, ale o tym pewnie za kilka tygodni. Łącznie od początku roku do końca ostatniego tygodnia startowego zaliczyłem 495h treningów (w tym 43h siłowni – styczeń–maj) i wyścigów.

Co zapamiętam z tego sezonu:

  • Daleszyce i dużą moc w nogach podczas pierwszego startu w sezonie, walkę jak równy z równym z zawodnikami, którzy przed rokiem objeżdżali mnie jak chcieli, ogromny postęp widoczny gołym okiem, głupio przegrany finish i to, że uwierzyłem we własne siły
  • Przemyśl i fatalną organizację Cyklokarpat, trasę, która w ogóle nie zrobiła na mnie wrażenia i hostessy jako jedyny jasny punkt zawodów
  • Sandomierz i zgubienie trasy, które kosztowało sporo miejsc i sił, oraz niepozorną trasę, na której tak jak przed rokiem ujechałem się na maksa
  • Wojnicz, dużo lepszą organizację niż w Przemyślu i świetne pierogi
  • Puławy, podbiegi i nadzwyczaj dobrze oznaczoną trasę
  • Nowiny i kultową trasę pure MTB. Kryzys do 40km, cudowny przypływ sił w drugiej połowie maratonu i mordercze podjazdy do samego końca, na których dochodziłem kolejnych rywali
  • Gwiazdę Mazurską, podium na czasówce, prawie zmieloną przerzutkę na I etapie, udaną walkę o powrót na trzecie miejsce w generalce i podium na II etapie, morderczą walkę i udaną obronę podium w generalce na III etapie oraz długi weekend spędzony w świetnym towarzystwie
  • Strzyżów, świetną trasę, hardkorowe podejście w błotnym wąwozie, kolejny cudowny przypływ sił i awans o ponad 20 miejsc w II poł. dystansu oraz pierwszą dekorację na górskim maratonie
  • Family Cup w Lublinie i kolizję na starcie, w której na szczęście nie uczestniczyłem, ale przez którą straciłem kontakt z czołówką i szansę na upragnione podium na własnym terenie
  • Puławy i podium na pocieszenie po nieudanym starcie w Lublinie
  • Wilkołaz i pierwszy od 2009 wyścig szosowy, niestety bez fajerwerków
  • Suchedniów i wszechobecne błoto, które zamieniło zwykłą, pagórkowatą trasę ŚLR w rzeź niewiniątek i 5h wycieńczającej jazdy
  • Pruchnik i straszny niedosyt po maratonie, w którym meta pojawiła się tuż po tym jak się rozkręciłem
  • Chełm, start na spontanie z II sektora, nadspodziewanie dobrą jazdę na drugi dzień po Cyklokarpatach, zmodyfikowaną na plus trasę i jedno z większych zagięć w sezonie
  • Zagnańsk, dzwona, przez który o mały włos nie połamałem ramy i wcale nie tak nudną trasę
  • Urszulin, ekstremalnie wysoką temperaturę na ekstremalnie płaskiej i piaszczystej trasie
  • Komańczę i świetną interwałową końcówkę, na trasie z wielkim potencjałem, niestety dużo za krótkiej
  • Puławy i znakomity wyścig, w którym byłem w końcu jednym z tych, którzy rozdawali karty i do samego końca miałem szanse na sprawienie niespodzianki
  • Kraśniczyn i najlepiej zorganizowany wyścig, w jakim kiedykolwiek startowałem. Trasa, ogromne zaangażowanie  ludzi, piękna pogoda, świetna atmosfera i nawet profesjonalny masaż po wyścigu. Takie rzeczy pozostają w pamięci na bardzo długo
  • Kraśnik i zwycięskie Mistrzostwa Województwa w XC, które okazały się jednym z największych ogórków w jakich startowałem
  • Puławy,  mocno zmienioną trasę i wyjątkowo mocną obsadę
  • Mielnik i świetny wyścig,w którym na udział zdecydowałem się pół godziny przed startem, w dodatku wybierając krótki dystans, co okazało się strzałem w dziesiątkę
  • Kielce i znakomitą, wymagającą trasę, która obnażyła mój brak brak formy w końcówce sezonu oraz przestrogę żeby już nigdy, przenigdy nie startować „na długo”
  • Puławy i udane zakończenie sezonu na trasie ułożonej „w ósemkę”

Najlepsze trasy: Nowiny, Daleszyce, Strzyżów, Kielce, Kraśniczyn
Najlepiej pojechane wyścigi: Nowiny, Strzyżów, Daleszyce, Gwiazda Mazurska, Mielnik
Najlepsza organizacja: Kraśniczyn, ŚLR całościowo, Strzyżów

Najważniejsze osiągnięcia:

Puchar Lubelszczyzny w Maratonie MTB – klas. generalna – 1. Elita (3x 1. miejsce)
Mistrzostwa Woj. Lubelskiego MTB XCO – 1. Elita
Maraton Kresowy w Mielniku – 2. Elita
Gwiazda Mazurska – klas. generalna – 3. M2 (2x 3. miejsce)
Grand Prix Puław MTB – klas. generalna – 4.  Elita (2x 3. miejsce)
Świętokrzyska Liga Rowerowa – klas. generalna – 12. Elita

Na koniec dziękuję ludziom, dzięki którym ten sezon był tak udany:

  • Tomkowi – za poświęcony czas i przygotowanie mnie do sezonu, plany treningowe i wiele cennych porad, dzięki którym jestem coraz lepszym kolarzem
  • Pawłowi z Centrali Rowerowej – za serwisowanie moich rowerów, które nigdy nie zawiodły mnie na trasie, zarówno na wyścigach jak i na treningach
  • Grześkowi z Fundacji Baran Cycling – za zaufanie i wsparcie w zakresie izotoników
  • Jankowi i Dawidowi – za towarzystwo na porannych treningach, dzięki czemu sprawiały one przyjemność przez cały sezon
  • Osobom, które jeździły ze mną na maratony, wszystkim zawodnikom, z którymi się ścigałem, organizatorom, wolontariuszom i fotografom – za świetną, kolarską atmosferę na wszystkich trasach

A teraz czas na roztrenowanie, kilka długich wycieczek na szosie, których tak brakowało mi przez cały sezon, wyprawy w teren w pięknej, jesiennej scenerii i mniej patrzenia na pulsometr, a więcej zabawy, podziwiania krajobrazów i odkrywania nowych ścieżek. Dziękuję bardzo za odwiedzanie mojego bloga i zapraszam za kilka tygodni, gdy ruszą przygotowania do kolejnego sezonu :) CDN.

Podsumowanie sezonu 2012

Półtora miesiąca po moim ostatnim starcie najwyższa pora na podsumowanie sezonu 2012. Jeśli chodzi o liczbę startów był to mój najintensywniejszy rok w życiu i pierwszy pełny sezon od 2009 roku. Z uwagi na późny początek przygotowań i małą liczbę treningów jego pierwsza część była słaba i nie ma się co o niej rozpisywać. Jedynym jasnym punktem tego okresu był bardzo dobrze przejechany maraton w Sandomierzu, który do dzisiaj uważam za jeden z najlepszych w „karierze”. Okupiłem go niestety stłuczeniem barku, który do tej pory jest jeszcze osłabiony.

Kolejna część sezonu, rozpoczęła się w Sielpii, gdzie zacząłem w końcu startować na swoim nowym rowerze. Ciągle nie trenowałem zbyt wiele, ale z tygodnia na tydzień forma szła do góry i pojechałem kilka naprawdę dobrych wyścigów. Z tego okresu najmilej wspominam Lublin City Race, gdzie przebiłem się znacznie wyżej w klasyfikacji niż to było do przewidzenia, oraz XC w Urzędowie, gdzie w potwornym upale udało mi się osiągnąć podium. Noga bardzo dobrze podawała także na maratonach w Chełmie i Szczebrzeszynie, ale z powodów sprzętowych oraz zgubienia trasy dobre miejsca na mecie odjechały w siną dal. Zaskakująco dobrze pojechałem też pierwsze po kilkuletniej przerwie XC w Puławach, gdzie wywalczyłem cenne dla mnie, czwarte miejsce

Do ostatniej części sezonu przystąpiłem bardzo zmotywowany i w końcu zacząłem regularnie trenować. Oprócz Mistrzostw Województwa w Puławach, na wszystkich wyścigach czułem się bardzo dobrze i wykręcałem dobre wyniki. Nieźle poszło mi na XC w Lublinie i na Skandii w Rzeszowie, ale zdecydowanie najbardziej zadowolony jestem z finałowego maratonu ŚLR w Kielcach, gdzie zaskoczyłem sam siebie i poprawiłem się o kilkanaście pozycji w stosunku do poprzednich edycji. Świetnie noga podawała także na XC w Nowej Dębie, gdyby nie defekt pod koniec wyścigu zaliczyłbym pewnie kolejne podium. Jednak „co się odwlecze to nie uciecze” i zakończyłem sezon mocnym akcentem w postaci drugiego miejsca w Drzewcach oraz trzeciego w ostatnim wyścigu sezonu – Puławskim XC.

Głównym celem przed sezonem były maratony ŚLR, gdzie walczyłem o klasyfikację generalną. 13 miejsce w Elicie na najdłuższym dystansie uważam za solidny wynik, mimo, że w tych wyścigach szczególnie odczuwalny był brak wytrzymałości, co było efektem małej liczby treningów. Do tego drużynowo www.RowerowyLublin.org zajął bardzo dobre, 6 miejsce w generalce ŚLR, w czym także miałem swój duży udział. W trakcie sezonu zdecydowałem się na powrót na kultowe dla lubelskich kolarzy GP Puław. Ku memu zaskoczeniu zakończyłem sezon na piątym miejscu w generalce, co nie jest może specjalnym powodem do dumy, ale na pewno jest miłym akcentem :)

Podsumowując był to na pewno ciekawy i dosyć udany sezon. Licząc z zimowym wyścigiem na trenażerze czterokrotnie zajmowałem miejsca na podium, w wielu wyścigach pokazałem się z dobrej strony i coraz częściej podejmowałem bezpośrednią walkę na trasie, nie ograniczając się do jazdy swoim tempem. Jeśli chodzi o największe minusy sezonu 2012 to przede wszystkim żałuję, że nie udało się wystartować w żadnym ultramaratonie typu BB Tour czy Mazovia24, do których się przymierzałem. Patrząc jednak z perspektywy całego sezonu może to i lepiej, gdyż nie byłem przygotowany na tyle, żeby przejechać te wyścigi na takim poziomie na jakim bym sobie życzył. Dużo na pewno nauczyły mnie starty w nielubianym wcześniej XC, które było dla mnie świetnym uzupełnieniem treningów i naprawdę dobrą zabawą. Myślę, że to doświadczenie z łącznie aż 24 wyścigów zaprocentuje w 2013 roku.

Na koniec dziękuję wszystkim ludziom z teamu www.RowerowyLublin.org, który kolejny już sezon z dumą reprezentowałem, a także wszystkim kolarzom, z którymi miałem okazję się ścigać i trenować. Dziękuję wszystkim kibicom na trasach, którzy dopingowali mnie i pozostałych zawodników oraz dziękuję wszystkim, którzy czytali mojego bloga. Podziękowania kieruję także w stronę Pawła Kulpy z Centrali Rowerowej, który wspierał mnie sprzętowo i wzorowo serwisował moje rowery, a także Tomka Bali, z którym stałą współpracę będę prowadził od przyszłego sezonu, ale który już w tym roku udzielił mi wielu cennych wskazówek w zakresie treningu. CDN :)