Kolejny nadprogramowy wyścig, gdyż miałem oszczędzać nogę przed Nowinami, gdzie zależało mi bardzo na dobrym wyniku. Kilka dni przed weekendem zostałem zaskoczony przez Tomka, który zarekomendował start w Puławach. Trochę zmieszany takim obrotem sprawy i pełen wątpliwości pojechałem do Puław. Na miejscu piękna pogoda, zupełnie inna, niż ta na inaugurację. Organizatorzy odwrócili trasę w stosunku do tej kwietniowej i o dziwo zmniejszyli liczbę pętli z 10 do 8. Zdziwiło mnie to bardzo, gdyż wyścig zamiast „regulaminowych” jak na Puławy 50-55 minut zapowiadał się na około 40-45, co w perspektywie niedzielnego startu nawet mi pasowało.
Start niestety znowu słaby, późno wpinam się w bloki, gonię na prostej startowej, ale do lasu wjeżdżam na słabej pozycji, w dodatku trudno wyprzedzać, bo jakiś „turysta” nie chce zrobić miejsca. Z jęzorem na brodzie doganiam czołową grupkę pod koniec pierwszego okrążenia. Jestem jednak tak ujechany, że nie mam sił się z nimi złapać i szybko odpadam. Na drugiej i trzeciej pętli wyprzedzają mnie jeszcze Michał Janiszek, Filip Owczarek i Przemek Koza, ale dziś walczę tylko o punkty w kategorii, więc nie zaginam się, żeby ich dojść.
Gdy po czwartym kółku sytuacja jest już mniej więcej jasna (nikogo nie widzę ani przed, ani za sobą) postanawiam odpuścić i utrzymywać spokojnie swoją pozycję. Sędziowie robią nam niespodziankę i na 4 okrążenia do mety podają info o trzech. Jestem nieco zaskoczony, ale myślę sobie, że po prostu w ferworze walki coś źle policzyłem. Ostatnie okrążenie jadę już naprawdę bardzo lekko, prawie jak rozjazd po wyścigu. Na metę wjeżdżam 9. open i 4. w elicie. Pierwsza piątka w naszej kategorii identyczna jak ostatnio. Wyścig trwał dla mnie jedynie 36 minut, wow! Po prostu Puławy :D