2017.11.19 – Kobyłka – Mała Liga CX

Zadowolony z ostatniego weekendu postanowiłem wziąć udział w wyścigu Małej Ligi CX w podwarszawskiej Kobyłce. Lokalizacja daleka, ale po dobrych opiniach o zawodach tego Organizatora stwierdziłem, że warto będzie przepalić nogę, zwłaszcza, że w stolicy sporo przełajowców i obsada wśród amatorów będzie może nawet mocniejsza niż w Pucharze Polski.

Frekwencja tak jak się spodziewałem dopisała, w dodatku spotkałem sporo starych, a także nowych znajomych, więc po zapisaniu w biurze i wniesieniu 50zł (sic!) opłaty odebrałem numery (w tym numer z chipem montowany na sztycę, co już zapaliło mi czerwoną lampkę w głowie). Do startu miałem sporo czasu, więc na spokojnie przebrałem się i postanowiłem obejrzeć start pierwszej kategorii. I wtedy zmarzłem po raz pierwszy, bo start się opóźnił.

Rozstawiłem więc trenażer i pokręciłem trochę dla rozgrzania, wtedy doszło pierwsze info, że kolejne starty opóźnione ponad 20 minut. I tak przerywałem i rozpoczynałem rozgrzewkę jeszcze kilkukrotnie, gdyż co chwilę napływały informacje o kolejnych opóźnieniach. W końcu pojechałem na start, znowu zmarzłem, pojechałem pokręcić trochę po szosie, znowu przyjechałem i podczas długiego oczekiwania na ustawienie zmarzłem trzeci raz.

Jako nielicencjonowany Amator jechałem prawie z końca 75 osobowej stawki. Na pierwszej rundzie straszny tłok, co chwila przebijam się oczko wyżej. Na kolejnych już luźniej, ale trasa jest dosyć wąska i gdy utknie się za kimś wolniejszym (zwłaszcza na MTB z szeroką kierownicą) to nie ma jak wyprzedzić. Tak ciągnę się ostatnie kilkaset metrów czwartego okrążenia aż wjeżdżając na piąte okrążenie słyszę, że to już koniec wyścigu i mam zejść z trasy. WTF? Okazuje się, że przekroczyłem 80proc straty do lidera, co jest oczywiście brednią, bo czołówka przyjeżdża jakieś cztery minuty za mną. Buzuje we mnie złość, zresztą nie jestem osamotniony, bo podobnych przypadków jest znacznie więcej.

 

Po rozmowie z jednym z Organizatorów dowiaduje się, że oni nie mają z tym nic wspólnego i że to decyzja sędziego. Nie poprawia mi to za bardzo humoru, niesmak pozostał, 50zł wpisowego zapłaciłem za start opóźniony o 1h i 18 minut i 20 minut za krótki, o kosztach podróży nie wspominając. Spodziewałem się, że może być tłoczno przez wysoką frekwencję, ale że po pół godziny ściągną mnie (w dodatku niesłusznie) z trasy to już mi przez myśl nie przeszło. A szkoda, bo trasa mimo, że zbyt wąska to nawet mi się podobała, zwłaszcza sekcja z podbiegiem i zbiegiem po piasku była całkiem pro! Mam nadzieję, że Organizator wyciągnie wnioski z niedzieli, bo wygląda na to, że przed tą imprezą miał średnie pojęcie o przełajach.

Ściągawka w pigułce:
– Numer z chipem na koszulce
– Różne kolory numerów dla osób z różnych kategorii startujących razem
– Dłuższa i dużo szersza runda
– Rozdzielenie startów kategorii do maks ok. 40 osób na wyścig
– Osobny wyścig dla Amatorów na góralach
– Większe odstępy między wyścigami (od 9:30 do 15 i tak się wyrobimy)
– Boksy do wymiany rowerów
– Myjki dla rowerów (tym razem akurat nie były konieczne, ale trzeba być przygotowanym)
– Kiełbasa to nie jest posiłek dla kolarza – nawet dla amatora kolarstwa

Ja na kolejny wyścig jadę do Gościęcina, tam od lat robią to dobrze, a starty w Małej Lidze CX odpuszczam, bo niestety się zraziłem. Jeśli Organizatorzy się nie zrażą i poprawią błędy to może zobaczymy się w przyszłym sezonie na XC :)

Dla formalności: 29/75 Open, 6/31 Kat.