2017.11.12 – Koziegłowy – Puchar Polski CX

Druga odsłona weekendowych zabaw rowerowych w przełaje to Koziegłowy, czyli trasa atrakcyjna, ale i wymagająca.  W stosunku do ubiegłego roku organizatorzy dodali trzy duże schody tuż po sekcji z muldami, a także trzy dodatkowe muldy w drugiej części trasy. Po czterech rundach rozgrzewkowych byłem pełen obaw, bo na zakrętach było sporo błota przez co trochę gorsza niż pierwszego dnia przyczepność.

Prawdę mówiąc przez głowę przeszła mi nawet myśl, żeby dać sobie spokój i nie ryzykować. Cieszę się, że nie zacząłem nawet jej rozważać, bo przecież nie o to w tym wszystkim chodzi żeby było łatwo i bezpiecznie. Albo jedziesz na wyścig i bierzesz trasę na klatę albo siedzisz w domu i grasz w grę.

Na starcie podobnie jak dzień wcześniej ustawienie za Masters III i IV. Jestem wyczytany znowu pod koniec co mnie już trochę dziwi, bo po sobotnim zwycięstwie spodziewałem się pierwszego rzędu wśród Amatorów. Nic sobie z tego nie robię, prosta jest znowu dosyć długa, lekko pod górę. Przyciskam mocno i w zakręt wchodzę ósmy. Jest nieźle, na agrafkach odrabiam kolejne pozycje, na podjeździe za muldami wyprzedzam trzy osoby i w połowie rundy jestem już trzeci.Przede mną Waldek Banasiński i Wojciech Bartolewski.

Momentami zbliżam się na 4-5 sekund do Waldka, ale nie jestem w stanie utrzymać koła na technicznych fragmentach trasy. Wychodzi brak objeżdżenia, a Skubaniec technicznie radzi sobie świetnie.  Tak samo jak w Szczekocinach mam sporą przewagę nad goniącymi mnie zawodnikami i z każdą rundą ją powiększam, tracę niestety do liderów Open. Mimo wszystko jedzie mi się o wiele lepiej niż dzień wcześniej i o niebo lepiej niż na rozgrzewce, dobrze, że nie odpuściłem startu, bo miałbym czego żałować. Ostatnią rundę jadę już spokojnie, nic więcej nie ugram, a moja pozycja jest bezpieczna. Na metę wjeżdżam 1. w Amatorze i 3. Open. Tracę minutę do Waldka, któremu serdecznie gratuluję zwycięstwa z młodszymi rywalami :) Fajnie, że znowu wygrałem kategorię, fajnie, że Open już było pudło, ale w Gościęcinie będę próbował Waldka objechać. Taka to nasza kielecka zdrowa wojenka ;)