2015.09.13 – Gorajec-Zagroble – MTB Maraton „Jastrzębia Zdebrz”

2015.09.13Mój kalendarz startowy układam zazwyczaj przed sezonem i konsekwentnie się go trzymam. Czasem dochodzą do niego jakieś dodatkowe wyścigi i tak też stało się w przypadku maratonu „Jastrzębia Zdebrz”. Impreza blisko, weekend wolny, noga całkiem świeża, wręcz niedotrenowana, więc pasowało idealnie. Na miejscu jak zwykle w przypadku lokalnych imprez śmietanka lubelskich zawodników, co zawsze dodaje smaku i tworzy okazję do rywalizacji o złote grabki i łopatkę w lokalnej piaskownicy ;)

Punktualnie o 11 ruszamy. Wystrzelam jak z armaty, szybciej niż w jakimkolwiek XC w tym roku i od startu gonię ile sił. Na pierwszą sekwencję piaszczystych zakrętów wjeżdżam zgodnie z planem pierwszy. Na rozgrzewce dokładnie sprawdziłem jak ją pokonać żeby nie ładować podjazdu z buta. Kręcę mocno pod pierwszą hopę i patrzę, a tu większość zawodników zamiast po drodze wali bokiem po bardziej przyczepnej nawierzchni. Trochę mnie to wkurza, więc podkręcam tempo. Odjeżdżam i agresywnie atakuję kolejne podjazdy. Widzę, że z tyłu w pogoń ruszył tylko Radek Wasilewski. To dobry układ, we dwóch powinniśmy mieć spore szanse na dojechanie do mety. Po długim podjeździe w lesie i kilku kilometrach w nogach w końcu Radek doskakuje i pociskamy. Dyktuję mocne, równe tempo. Radek się trzyma i czasem wychodzi na zmiany. Mam jednak wrażenie, że nie są one tak mocne jak moje. Trudno, bardzo mi zależy na tym, żeby dojechać przed grupą, więc postanawiam nie kalkulować, tym bardziej, że nogi kręcą naprawdę dobrze i czuję się ok :)

Dziesięć kilometrów przed metą nie widzimy nikogo z tyłu na długich prostych i jestem prawie pewien, że walka o zwycięstwo rozegra się pomiędzy mną a Radkiem. Zjazdy są niestety za krótkie żeby odjechać, a ja nie podejmuję ryzyka ataku na podjeździe, mimo, że wiem, że na finishu szanse na ogranie Przeciwnika będą niskie. Na ostatnią prostą wjeżdżamy razem, ustawiam się z tyłu, tempo spada, zaczynają się szachy. Postanawiam zaskoczyć Radka, rozpędzam się i szybko wyprzedzam. Radek doskakuje momentalnie, poprawia i ku uciesze swoich lokalnych kibiców zwycięża, a mi pozostaje tylko drugie miejsce i na pocieszenie zwycięstwo w kategorii Elite. Mimo pewnego niedosytu jestem zadowolony, bo ucieczka zakończyła się powodzeniem. Na końcu popełniłem chyba błąd, trzeba było zaatakować w ostatniej chwili, a nie 300-400m przed kreską. Następnym razem wykończę to lepiej :)

Dzięki wielkie Organizatorom wyścigu za bardzo fajny wyścig na Lubelszczyźnie. Takich imprez jest wciąż zbyt mało, więc tym większe brawa. Dobrym pomysłem było też połączenie zawodów w rajdem, w którym wzięło udział grubo ponad stu rowerzystów. Dzięki temu może ktoś z nich miał okazję zarazić się ostrzejszą formą spędzania czasu na rowerze, a i dekoracja wśród tak dużego i zacnego grona była o wiele przyjemniejsza. Dobry wynik, fajni ludzie, atmosfera, dobra trasa i nagrody. Takie zawody zawsze miło się wspomina. Do zobaczenia za rok! :)