Tag: Przełaj

2016.11.05 – Nielubia – Puchar Polski CX

2016-11-05Decyzja żeby jechać 8 godzin (ponad 550km)  na wyścig który trwa 40 minut zapada w środę. Planujemy wyjazd o 19:30 w piątek, nocleg gdzieś na trasie i z rana dalszą część drogi w okolice Głogowa.

W sobotę do Nielubi docieramy po 11, późno, ale zapisujemy się i oglądamy trasę. Zapowiada się wyścig na kształt Mazovii, tylko dużo krótszy. Po przebraniu się mam niewiele czasu na rozgrzewkę i niestety już bez możliwości objechania rundy. Kręcę więc trochę po asfaltach i części  trasy, która jest najbliżej startu/mety.

Wyścig się trochę opóźnia, staję na linii startu, na szczęście w pierwszym rzędzie, czyli będzie dużo łatwiej niż ostatnio w Mikołowie. Sygnał sędziego i jedziemy! Niestety, ale nie trafiam od razu w pedał i trochę zostaję, ale łapię się na końcu pierwszej grupki i tak jedziemy. Droga prowadzi ciągle szutrem. Jest bardzo wąsko i nerwowo, w dodatku pod wiatr, każdy walczy o pozycję. Szutrówka wydaje się nie kończyć, w pewnym momencie mam nawet wrażenie, że chyba pomyliliśmy trasę, bo jesteśmy gdzieś w szczerym polu.

Po 1,5km droga wreszcie zakręca, po chwili długi i szybki zjazd, zakręt w lewo i najbardziej wymagający odcinek, bo nierówny i prowadzący po trawiastej drodze, przypominającej miedzę. Kolejny skręt w lewo, znowu kilkusetmetrowa prosta, tym razem z kilkoma błotnymi kałużami i skręcamy w prawo na mającą ponad kilometr prostą w kierunku miasteczka kolarskiego. Tutaj jest z wiatrem i kręci się na najtwardszych przełożeniach, a prędkość jest powyżej 40km/h.

Końcówka rundy to zwężenie i trochę błota, późnij odcinek trawiasty z trzema przeszkodami, jeszcze trzy zakręty i prosta start-meta. Taka to właśnie trasa. Po pierwszym kółku nasza grupa liczy chyba 8 osób, na drugim zostaje zredukowana do sześciu i pod koniec tej rundy atakują bracia Bieniasze. Niestety ktoś puszcza koło i odjeżdżają. Na najdłuższej prostej próbuję jeszcze doskoczyć, ale zawieszam się między grupami i nie daję rady. Odjeżdżają i jasne jest, że zostaje tylko walka o trzecie miejsce. Trzecią rundę przejeżdżamy dosyć wolno i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu na początku kolejnego kółka, po 29 minutach słyszę dzwonienie na ostatnią rundę. Szok, bo w takich okolicznościach wyścig na pewno skończy się poniżej 40 minut.

 

Doskakuje do nas trzech zawodników. Tempo momentami jest ekstremalnie wolne. Na końcu długiej prostej wychodzę na zmianę i lekko przyspieszam żeby na miedzę wjechać z przodu. Plan udaje się idealnie, jadę drugi, trzymam tempo lidera naszej grupki i zbieram siły. Gdy wychodzimy na ostatnią prostą do miasteczka momentalnie atakuję i jadę wszystko co jest pod nogą. Oglądam się, puścili koło i zostają. Przyspieszam, ośka-blat i cisnę, trzecie miejsce jest na wyciągnięcie ręki. Na końcu prostej jestem pewien, że już mnie nie dogonią, mam kilka sekund przewagi i spokojnie dowożę to do końca. Na metę wjeżdżam po niecałych 39 minutach ścigania, ponad pół minuty za zwycięzcami. Jestem trzeci open i drugi w Masters I.

To był wyścig, który pojechałem bardzo dobrze. Strasznie wkurzyłem się, że nie odjechałem z chłopakami, którzy wygrali, ale po tym jak rozegrałem ostatnią rundę mogę być bardzo zadowolony :)  Fajnie stać na podium Pucharu Polski :) Szkoda tylko, że cała zabawa nie miała nic wspólnego z wyścigiem przełajowym. Najważniejsze jednak, że naładowałem się dobrą energią przed kolejnymi startami, bo za tydzień dwa ważne wyścigi – Szczekociny i Koziegłowy. Tomek, Szymek, Świeżak – dzięki za wspólny wyjazd, ponad 1100km i ładnych kilkanaście godzin jazdy, ale było warto! :)

2016.10.23 – Mikołów – Puchar Polski CX

2016-10-23Pierwszy weekend w tym sezonie przełajowym to dla mnie wyścigi w Hucisku (klasa A) i w Mikołowie (Puchar Polski). O tym pierwszym trzeba szybko zapomnieć, bo urwałem hak na pierwszej rundzie (do dzisiaj nie wiem jak to się stało) i musiałem się wycofać z rywalizacji, a szkoda, bo podium było spokojnie w moim zasięgu.

Na drugi dzień przełajowa karuzela przeniosła się na Śląsk do Huciska, gdzie na trasie w centrum miasta miała miejsce trzecia runda Pucharu Polski sezonu 2016/2017. Mogłem wystartować w tym wyścigu dzięki pomocy Jacka i Bartka, którzy zorganizowali mi na szybko zapasowy hak oraz Andrzeja i Grześka, którzy przywieźli go z Lublina razem z nową przerzutką :) Ogromne dzięki! Przed rozgrzewką szybko zamontowałem nowe części, Świeżak Service Center to wszystko wyregulował i byłem gotowy.

Na starcie bardzo dużo zawodników z całej Polski, jako, że nie mam punktów z poprzednich wyścigów to ustawiony jestem dosyć daleko. Jedziemy Masters I razem z Masters II. Start! Prosta startowa bez rewelacji, duży tłok i nie ryzykuję przeciskania się na siłę. Później stopniowo przechodzę do przodu. Po piaszczystym zakręcie przebiegamy piaskownicę – tutaj wyprzedzam trzech zawodników, po czym robię świetny manewr i za nawrotem nie podjeżdżam przy schodach tylko omijam korek i wbiegam, przez co zyskuję kolejne trzy pozycje.

 

 

Reszta pierwszej rundy jak i dwie kolejne są słabe w moim wykonaniu. Nie mogę złapać rytmu, źle pokonuję ciasne zakręty przez co tracę 2-3 pozycje, zawodnicy przede mną odjeżdżają daleko, a ci za mną coraz bardziej się zbliżają. Trasa raczej mi się podoba. Jest podbieg, są schody, jest piach, dwa krótkie i przejezdne odcinki z błotem i trochę agrafek, można powiedzieć, że typowy przełaj.

Na 1,5 rundy do końca następuje lekkie przebudzenie, łapię swój rytm i gonię. Zryw się opłaca, bo wyprzedzam trzech zawodników i po 50 minutach wjeżdżam na metę 9. open i 6. w Masters I. Nie był to dobry wyścig w moim wykonaniu, ale uratowałem trochę sytuację tym przyspieszeniem w końcówce. Następnym razem będzie lepiej!

2016.01.10 – Lublin – Mistrzostwa Polski CX

2016.01.10Mistrzostwa Polski w Lublinie nie zdarzają się co roku, więc postanowiłem w nich wystartować, mimo, że przełaj to wybitnie nie moja konkurencja :) W ramach przygotowań zaliczyłem kilka wyścigów przełajowych żeby zobaczyć z czym to się je i moje przypuszczenia się potwierdziły. To bardzo wymagająca dyscyplina i żeby móc odnosić w niej sukcesy trzeba perfekcyjnej techniki i świetnego przygotowania fizycznego, które pozwoli na blisko godzinną jazdę na maksa, bez ani chwili wytchnienia.

W Trzech króli odpuściłem ściganie w lubelskim szosowo-treningowym klasyku i wybrałem się do Parku Ludowego na zapoznanie z trasą i test nowych kół. Na treningu było bardzo dużo ludzi i prawie wszyscy mi odjeżdżali co nie nastrajało mnie zbyt dobrze przed Mistrzostwami. Drugi objazd trasy odbyłem po pierwszym dniu MP. Po południu pojechałem na trasę, przejechałem trzy rudy i już wiedziałem, że będzie ślisko, twardo i bardzo szybko.

W dzień Mistrzostw na miejscu melduję się niecałe 1:30 przed startem. Załatwiam formalności, rozstawiam trenażer i przygotowuję się do rozgrzewki. Tomo z forum Rowerowego Lublina montuje mi kamerkę na kierze, będzie film! Schodzą się kibice i znajomi. Gdy przyjeżdża Oskar z Michałem rozstawiamy namiot żeby było się gdzie rozgrzewać. Trochę z tym wszystkim schodzi i rozgrzewkę rozpoczynam bardzo późno, ale za to w komfortowych warunkach :) W dzień startu nie objeżdżam już trasy, warunki są identyczne jak kilkanaście godzin wcześniej podczas objazdu. Od razu ustawiam się w strefie wywołań i podjeżdżam na start. W Masters I jest nas 43. Najliczniej obsadzony wyścig, nawet w Elicie tylu nie ma :) W dodatku minutę po nas startuje kilkunastu zawodników Cyklosportu. Ależ będzie się działo!

Stoję w trzecim rzędzie, sygnał sędziego i ogień! Początek ok, jadę w miarę wysoko i staram przebijać się kiedy tylko się da. Już na pierwszej rundzie chłopaki tuż przede mną wpadają w poślizg i zaliczają glebę. Ja omijam i ostrożnie jadę swoje. Staram się spokojnie pokonywać zakręty i dawać z siebie maksa na prostych. Ciągle słyszę kibiców, których przy trasie jest mnóstwo. Wielu z nich krzyczy po imieniu „Grzesiek dajesz!” itp. teksty. Dzięki! Uwielbiam to! Najgłośniejsza jest oczywiście grupa Rowerowego Lublina z Anetą na czele!

Robię wszystko żeby się godnie zaprezentować na własnym terenie, a nie jest to łatwe. Kraksa z pierwszego kółka nie jest jedyna, co chwilę słyszę jak ktoś się przewraca. Ja na szczęście do samego końca trzymam pion, gorzej niestety jest z poziomem ;) Walczę o każdą pozycję, ale ciągle mam wrażenie, że jestem na szarym końcu. Przed wjazdem na ostatnią rundę wyprzedza mnie Łukasz Pańko, który od kilku minut mocno naciskał. Próbuję go gonić, ale dzisiaj jest szybszy i zasłużenie mnie objeżdża. Na metę wpadam 23, czyli mniej więcej w połowie stawki. Pierwsza dwudziestka, która była celem minimum jest poza moim zasięgiem, ale po wyścigu nie robi mi to jednak różnicy. Cieszę się, że dojechałem w jednym kawałku i bez bliskich spotkań ze zmrożoną glebą :)

Gdy wrażenia opadają idę pokręcić chwilę na trenażerze, później szybki prysznic, jedzenie i danie główne, czyli oglądanie wyścigu Elity. Chodzę po trasie i z wypiekami na twarzy oglądam najmocniejszych polskich przełajowców. Mimo o wiele trudniejszych warunków (przed wyścigiem zaczął padać śnieg i przysypał calutką trasę) jadą dużo szybciej niż my. Ogromny szacun! Ogląda się to świetnie. Wyścig pewnie wygrywa Marek Konwa, przed Marcelim Bogusławskim (złoto U23) i Mariuszem Gilem. Cieszę się, bo dokładnie taką kolejność obstawiałem :) Po rozdaniu medali Rowerowy Lublin i Marzena od nas z ekipy wygrywają konkurs na najlepszych kibiców. Jest super!

To była świetna impreza, bardzo dobrze zorganizowana, na której zarówno zawodnicy jak i kibicie dopisali! Oby więcej takich! Co się zaś tyczy mojej dalszej przygody z przełajem to sam nie wiem, bo nastroje i koncepcja zmieniają mi się co chwilę. Raz chcę pozbyć się roweru, bo do tanich przecież nie należy, innym razem pragnę wziąć rewanż i lepiej przygotować się do następnego sezonu przełajowego. Póki co jestem po kilku treningach w zimowej scenerii Starego Gaju i jazda przełajem zaczyna mi się podobać… Pożyjemy, zobaczymy ;)

Na koniec podziękowania:
– Jackowi z Metrobikes.pl za wypożyczenie nowiutkiej, topowej przełajówki na cały sezon
– Pawłowi z Centrali Rowerowej, który zaplótł mi świetne koła, na których postawiłem Speca
– Klubowi Erkado RT Kraśnik, który sponsorował moje starty w sezonie przełajowym
– Tomkowi z Wydolność.pl za wsparcie w zakresie planowania treningów
– Tomkowi Staszewskiemu za pomysł i zmontowanie czaderskiego filmiku z Mistrzostw
– Wszystkim kibicom, zwłaszcza Rowerowemu Lublinowi za super doping!

 

 

 

 

 

 

 

2015.12.13 – Białystok – Puchar Polski CX

2015.12.13Kolejny wyjazd na Puchar Polski w przełaju to kierunek Białystok. O ile do Sławna jechaliśmy z żalem, że w tak piękną pogodę nie możemy zrobić długiego treningu, tak w Białymstoku zapowiadała się tak kiepska pogoda, że pewnie gdyby nie wyścig nie wystawiłbym nosa z domu.

Obawy się potwierdziły, temperatura była na zerze, do tego deszcz, a na wyścigu Elity nawet śnieg. Na rozgrzewce przejechałem m.in rundę, która była całkiem ciekawa, m.in dwa miejsca, gdzie trzeba było wbiegać po schodach. Pozostałą część rozgrzewki dokręciłem po kostce w parku, gdzie było w miarę sucho i ustawiłem się na starcie (szeroka rozjazdówka, więc znowu załapałem się na pierwszą linię).

Już na starcie było mi zimno w łapy, ale wystartowałem i to nawet nieźle (jechaliśmy wszyscy razem – Masters + amator). Niestety z minuty na minutę ziąb stawał się nie do wytrzymania. O ile korpus i nogi mam względnie wytrzymałe na takie temperatury, tak nie znam osoby, której bardziej ode mnie marzną dłonie. Tzn. teraz już znam – tuż przed naszym wyścigiem widziałem jak Grzesiek Tomasiak po zakończonym wyścigu ogrzewał swoje ręce na chłodnicy auta. Widok ten miałem przed oczami podejmując w połowie rundy decyzję o wycofaniu się. Postanowiłem dojechać ją spokojnie do końca, po czym zszedłem z trasy.

Po szybkim i gorącym prysznicu poszedłem na start wyścigu elity wziąć ciuchy od Oskara. Niestety ich start opóźnił się kilkanaście minut, później drugie tyle ostałem się w kolejce do mycia roweru przez co zmarzłem jak cholera. I tak oto wyglądała moja pierwsza wizyta w Białymstoku. Ten wyjazd mocno zniechęcił mnie do przełajów. Zobaczymy jak sytuacja potoczy się dalej, ale „błotniakiem” chyba nie zostanę.