Tag: Podium

2016.04.23 – Puławy – XC

2016.04.23Na inaugurację GP Puław jadę wciąż niepewny tego na co mnie stać – z trenowaniem tej zimy różnie bywało. Celem minimum na ten wyścig jest wygranie kategorii do lat 30. To mój ostatni rok w tej grupie wiekowej i zamierzam go zakończyć trzecim z rzędu zwycięstwem w generalce, więc od samego początku trzeba zbierać punkty.

Na rozgrzewce objeżdżam trzy razy trasę. Runda inna niż w poprzednich latach, bardzo szybka, niewymagająca schodzenia z roweru. Na starcie niska frekwencja, aż takiej słabizny nie pamiętam. Sędziowie zapowiadają 6 pętli. Bardzo mało, wyścig pewnie spokojnie zamknie się w 40 minutach. Gotowi, start! Późno się wpinam, ale szybko nadrabiam i do lasu wjeżdżam czwarty. Szybko przesuwam się do przodu i gdy wychodzę na prowadzenie podkręcam tempo. Chcę od samego początku podyktować swoje warunki i jak najmocniej przerzedzić grupę.

Dosyć szybko zostajemy we czterech: ja, Marek Kulik, Tomek Siewierski i Kamil Różalski. Kamil jeszcze na pierwszej rundzie odpada i ostatecznie odjeżdżamy we trzech. Przez pierwsze trzy rundy jadę ciągle na zmianie, bardzo aktywnie i dynamicznie. Chcę wybadać chłopaków i przede wszystkim zrobić dużą przewagę nad Kamilem, który jest dzisiaj moim najgroźniejszym rywalem. Jestem zresztą bardzo zdziwiony, że tak szybko strzelił, bo w poprzednich latach bywało z reguły na odwrót.

Na czwartym okrążeniu odpuszczam prowadzenie i chowam się za chłopakami. Tomek próbuje odjechać, ale szybko spawamy i do końca piątej rundy nic się nie dzieje. Przy wjeździe na ostatnie kółko postanawiam kontrolnie mocno szarpnąć. Tomek doskakuje, ale ku mojemu zdziwieniu Marek zaczyna odstawać. Zostajemy we dwóch. Zarówno ja jak i Tomek próbujemy szarpać, ale to mocniejsze pociągnięcie Tomka około kilometr przed metą kończy się powodzeniem. Zostaję jakieś 20 metrów za nim i nie jestem w stanie zredukować dystansu. Tak wjeżdżamy na metę. Garmin pokazuje 38:10.

Zwyciężam w kategorii, ale open jestem tylko drugi. Szkoda, bo była ogromna okazja zrealizować jeden z planów na ten sezon już na jego samiutkim początku i ogolić Puławy open. Zabrakło niewiele, ale widocznie to jeszcze nie mój czas. Może dobrze, że dzisiaj nie wygrałem, bo mógłbym poczuć się zbyt pewnie, a przede mną jeszcze długa droga żeby dojść do satysfakcjonującej dyspozycji. No i wtedy zwycięstwo na pewno będzie smakowało o wiele lepiej :)

2015.12.31 – Nałęczów – Bieg Sylwestrowy

2015.12.31Bieg Sylwestrowy Nałęczów – Sao Paulo organizowany jest od 1995 roku. Słyszałem o nim jeszcze zanim zacząłem się ścigać na rowerze, ale jakoś nigdy się nie składało żeby wziąć w nim udział. W ostatnich dwóch latach byłem tego bardzo blisko, ale w ostatniej chwili zmieniałem plany. W tym roku musiałem tam wystartować :) Do Nałęczowa pojechałem z Anetą, Beatą i Maćkiem. Na miejscu oczywiście mnóstwo znajomych biegaczy i gorąca atmosfera mimo ponad -10°C :)

Po zapisaniu się i przebraniu w stroje (lub też w przebrania – specjalna nagroda dla przebierańców) wyruszamy biegiem do Parku Zdrojowego w Centrum Nałęczowa, gdzie ma miejsce główna atrakcja wieczoru. Jest strasznie zimno, cieszę się, że w ostatniej chwili zdecydowałem się założyć najcieplejsze rękawiczki jakie mam, dzięki czemu mogę w miarę komfortowo się rozgrzewać. Spokojnym tempem robię kilka kilometrów po parku żeby utrzymać komfort termiczny w oczekiwaniu na start, później jeszcze kilka przyspieszeń i jestem gotowy. Do ostatniej chwili jestem w ruchu i chwilę przed startem ustawiam się w pierwszej linii. Do przebiegnięcia cztery rundy po 1,5km, czyli 6km. Dystans nietypowy, ale rundy mi bardzo pasują, będzie łatwiej kontrolować tempo, a zaplanowałem je poniżej 4min/km.

23:55, sygnał i pędzimy! Zaczynam mocno, ale w granicach rozsądku. Nigdy nie startowałem w takiej temperaturze i jak dziwnie by to nie zabrzmiało – nie chcę się zagotować ;) Po 200m, na początku rundy jest krótki, ale bardzo stromy podbieg. Wbiegam go bardzo dynamicznie, później wypłaszczenie i długi, łagodny zbieg. Mocno na nim przyspieszam i sporo tutaj nadrabiam na każdym kółku. Później zakręt, długa prosta lekko pod górkę i w prawo na kolejną rundę. Od końcówki pierwszego okrążenia trzymam się dwóch zawodników, którzy dyktują równe i mocne tempo. Po drugiej rundzie odbiegamy we dwójkę, natomiast przed wbiegnięciem na ostatnie kółko zaczynam zostawać i biegnę już sam.

Kilometr przed metą czuję oddech rywali na plecach, dobiega do mnie towarzysz drugiego okrążenia. Idzie mi jednak dobrze i nie zamierzam dać się nikomu wyprzedzić. Na zbiegu cisnę mocno, pierwszy wbiegam na mostek nad rzeczką, kończący zbieg i dyktuję mocne tempo. Wbiegając na ostatnią prostą jeszcze przyspieszam i wypracowuję przewagę. Zostało 400m, zaczyna się minimalny podbieg, wiem, że muszę utrzymać mocne tempo i nie dać się dogonić. Ostatnie 250m biegnę wszystko co mam, wyłączam głowę i wchodzę w trans. Już mnie nikt nie dogoni! Na metę wpadam 12. open (na 124 osoby) i 5. w kategorii (wyniki tutaj). Jestem bardzo zadowolony, bo pobiegłem naprawdę dobrze!

Po biegu nogi mocno zmęczone, ale jeszcze trzeba przetruchtać do bazy wyścigu. Na miejscu sporo całkiem dobrego jedzenia: gorąca herbata, zupa, banany, kanapki, więc szybko uzupełniam kalorie. Później gorący prysznic i już mogę świętować. Symbolicznie wypijam łyka noworocznego szampana. Zresztą na imprezie alkoholu w ogóle jest bardzo mało, kilka szampanów, nieliczne osoby sączą piwo. Spoko klimat :) Oczekiwanie na dekorację upływa na rozmowach ze znajomymi, jest naprawdę fajnie. Później dekoracja. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zajmuję trzecie miejsce w kategorii 16-29. Jest to mocno mylące, bo na wielu biegach osoby, które wywalczyły podium open nie są dekorowane w kategorii. Uważam, że jest to zły pomysł, ale jakby nie patrzeć – wracam do domu z pucharem :) To było miłe zakończenie starego i rozpoczęcie nowego roku! :) Teraz trzeba iść za ciosem! Szczęśliwego 2016 roku!

#Sylwester w #SaoPaulo ;)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Grzegorz Mazur (@grzegorzmazurpl)

 

2015.11.11 – Puławy – Godzina w Piekle – PP

2015.11.11Miesięczny okres roztrenowania mam już za sobą i z niecierpliwością wyczekiwałem przełajów. Specjalnie na sezon poskładaliśmy w Metrobikes.pl przełajówę na wypasionej ramie Speca. Pierwszym startem w CX miała być puławska edycja Godziny w Piekle.  Do końca czekałem na ostatni element układanki sprzętowej – carbonowe obręcze, na których mają być zaplecione ultra-lekkie przełajowe koła, ale się nie doczekałem i musiałem przełożyć kółka z szosy.

Jako, że planuję start w styczniowych mistrzostwach Polski w Lublinie mam w planie wyrobienie licencji, ale w puławskim wyścigu jadę jeszcze w kategorii „amator”. Startujemy razem z cyklosportem i masters I. Niestety moja kategoria zostaje ustawiona z tyłu. Nadchodzi godzina startu i ogień! Przechodzę stopniowo do przodu, czuję, że noga jest dobra, ale zamiast „docisnąć śrubę” jadę zbyt zachowawczo.

Trasa jest fajna, szybka, nie sprawia problemów. Mimo, że coś tam biegam to piach daje mi mocno w kość. Oprócz tego dwa strome podbiegi, ale to łatwizna, podobnie jak przeszkody. Runda jest lekko wydłużona w stosunku do ubiegłego roku. Organizatorzy dołożyli trochę agrafek, na dwóch z nich jest dosyć ślisko i pod górkę, na każdym okrążeniu muszę walczyć o utrzymanie się na rowerze, ale daję radę. Szkoda tylko, że nie wiem z kim walczę bezpośrednio w kategorii, co na pewno zmotywowałoby do jeszcze mocniejszej jazdy. Mimo to wyścig upływa bardzo szybko, na metę wjeżdżam z czasem 50:47, jak się później okazuje: trzeci w kategorii „amator”. To dobre miejsce na początek, chociaż z samej jazdy nie jestem do końca zadowolony. Super spisał się za to sprzęt, mimo, że pierwszy raz w życiu jechałem na rowerze przełajowym to czułem się jak ryba w wodzie. Chyba się zaprzyjaźnimy :D

Fajnie, że mamy na Lubelszczyźnie wyścigi, dobrze zorganizowane, na które zjeżdża cała krajowa czołówka :) W dodatku przełaje ewidentnie przeżywają w Polsce renesans i Mistrzostwa Polski zapowiadają się niezwykle ciekawie. Nie mam ciśnienia na sezon zimowy, ale postaram się podciągnąć nogę do stycznia, trochę objeździć w Pucharze Polski i dać z siebie wszystko w MP. Zanim to jednak nastąpi do przebiegnięcia jest lubelska dycha. Bieganie samo w sobie jest nudne, ale gdy dochodzi element rywalizacji to sytuacja zmienia się o 180 stopni. Trzymajcie kciuki!

2015.10.03 – Puławy – XC

2015.10.03

Na ostatni wyścig w puławskim lasku wybrałem się głównie z myślą o dojechaniu do mety i wygraniu generalki. Mając w perspektywie ściganie się na ŚLR w Chęcinach postanowiłem, że jeśli początek wyścigu potoczy się kiepsko to nie będę się spinał, ale jeśli będę w czubie to nie będzie odpuszczania.

Po rozgrzewce ustawiamy się na starcie. Słońce świeci, jest ciepło, więc zapowiada się przyjemny wyścig.  Ze startu wychodzę lekko spóźniony, ale do lasu wjeżdżam w czołowej grupie. Po pierwszym podbiegu przesuwam się do pierwszej trójki. Początkowe trzy okrążenia jedziemy razem, ale później Michał Kostrzewa odjeżdża, a rundę później atakuje Kamil Grenda, któremu także ani ja ani Darek Paszczyk nie jesteśmy w stanie utrzymać koła. Jadę z Darkiem do końca wyścigu. Na ostatniej rundzie Darek atakuje, ale ja doskakuję. Przed ostatnim podjazdem przyspieszam, wyprzedzam Darka, który ewidentnie odpuszcza i po 1:02:25 wjeżdżam na metę trzeci open i trzeci w kategorii. Tym samym zapewniam sobie pierwsze miejsce w generalce :)

To był bardzo dobry sezon jeśli chodzi o wyścigi w Puławach, a przynajmniej jeśli chodzi o miejsca. Oprócz pierwszej rundy wystartowałem we wszystkich eliminacjach, zawsze będąc na podium w kategorii (1×1, 1×2 i 4×3) i trzy razy na podium open :) Jeśli w przyszłym roku kalendarz dopisze to postaram się wyga w końcu open jeden z wyścigów.