Tag: Podium

2014.10.04 – Puławy – XC

2014.10.04Na finał tegorocznego Czempionatu jechałem z jasnym planem: ukończyć zawody bez defektu i zgarnąć pierwsze miejsce w generalce elity. Pogoda dopisała i na starcie stawiła się czołówka XC z Lubelszczyzny, ale jako, że sezon na jazdę po błocie, bieganie z rowerem i skakanie przez przeszkody się zbliża to kto miał pojawił się na przełaju.

Na rozgrzewce trzy razy objeżdżam rundę i czuję spore zmęczenie, co nie wróży dobrych zawodów. Ustawiam się na starcie, jedziemy osiem rund, 3…2…1… i ogień. Tym razem gdy się wpinam widzę, że prawie wszyscy są już przede mną, daję gazu, wyprzedzam wiele osób i do lasu wjeżdżam w połowie stawki. Strasznie słabo, ale trzeba walczyć. Na puławskich singlach bardzo trudno się wyprzedza, zwłaszcza na początku wyścigu. Na pierwszej pętli daję radę jednak odrobić kilka pozycji. Później jadę razem z Braniem, Damianem, Kamilem Grendą i Marasko. Kamil szybko odpada, dwie rundy później to samo dzieje się z Damianem, a potem z Markiem. Zostaję z Braniem i tak jedziemy trzy ostatnie pętle. Tempo jest żwawe, ale nie mam problemów z jego utrzymaniem. Więcej problemów sprawiają mi drzewa na trasie, o które dwa razy zahaczam kaskiem i muszę gonić, ale za każdym razem dochodzę do koła.

Przy wjeździe na ostatnią rundę jadę przed Braniem, widzę, że jedzie dosyć pasywnie, wiec postanawiam podkręcić tempo i się od niego oderwać. Atakuję kilkanaście sekund przed lekkim zjazdem, który na poprzednich rundach Branio jechał dosyć wolno. Kręcę bardzo mocno i gdy na wypłaszczeniu oglądam się okazuje się, że zostałem sam. Trzymam mocne tempo i dopiero około kilometr przed metą zwalniam, gdy widzę, że moja pozycja jest już bezpieczna. Na metę wjeżdżam 4. open i 3. w elicie, z czasem 1:06:30. jestem bardzo zadowolony, bo na rozgrzewce nic nie wskazywało, że noga będzie tak silna jak to miało miejsce na wyścigu. Kolejny udany start, w którym nie obyło się bez walki zaliczony :)

Po krótkim rozjeździe, jak zwykle w Puławach, szybko następuje dekoracja, najpierw za ostatni wyścig, a później za generalkę. Odbieram puchar za trzecie miejsce i za pierwsze w generalce elity :) W dodatku do pucharu za generalkę organizatorzy dorzucają fajny turystyczny plecak z bukłakiem i słuchawki. Zwłaszcza plecak bardzo się przyda, gdyż przychodzi okres roztrenowania i jesiennych wycieczek :) Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że takim rezultatem zakończę tegoroczne Grand Prix Puław to bym pomyślał, że jest jakimś idiotą :D A tymczasem sezon przejechałem bardzo równo, tylko w dwóch pierwszych edycjach byłem tuż za podium, a dwa wyścigi zdołałem nawet wygrać (4+4+3+3+1+1+3). Dziękuję organizatorom i zawodnikom za kolejny sezon zmagań w puławskim lasku i niepowtarzalny klimat, który razem tworzyliśmy. Nie wiem czy w przyszłym roku kalendarz GP podpasuje mi na tyle żeby znowu walczyć o generalkę, ale na pewno na kilku wyścigach się pojawię! :)

2014.09.14 – Lublin – XC

2014.09.14Zawsze lubiłem wyścig na Globusie i po nieobecności w ubiegłym roku z niecierpliwością czekałem na tegoroczną edycję. Wymagająca trasa i przede wszystkim spore grono lubelskich kibiców, nie szczędzących gardeł, zawsze sprawiały, że Globus zapadał w pamięć :) Gdy w zimie ułożyłem kalendarz startów obawiałem się bardzo, że po BB Tour będę zbyt zmęczony żeby dobrze wypaść w wyścigu „u siebie”. Na szczęście druga połowa obecnego sezonu w niczym nie przypomina tego co działo się przed rokiem, kiedy to noga była mocno zmulona. Nutkę niepewności zasiały testy Meridy w Wiśle, podczas których zrobiłem sporo przewyższeń i bałem się, że „wejdzie w nogi”. O ile podczas testu w Puławach nie było to zbyt odczuwalne to w niedzielę rano, gdy się przebudziłem, czułem, że nogi mam jak kołki wystrugane z drewna.

Szybkie śniadanie, czyszczenie Specializeda żeby lśnił na starcie i przed 12 zajeżdżam na Globus, gdzie trwa właśnie wyścig juniorów i mastersów. Kibicuję chłopakom i po zakończeniu ich zmagań jadę zapoznać się z rundą. Na trasie są cztery dropy, dwa skaczę, dwa objeżdżam, to niestety nie moja bajka. Trasa jak zwykle wymagająca fizycznie, ale pozostałe miejsca z technicznego punktu widzenia banalne. Startujemy o 13:30  – Elita razem z Orlikami. Organizator wyczytuje osoby rozstawione na starcie – najpierw pierwszy rząd, później drugi. Ja zostaję wyczytany do trzeciego, chociaż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że kilku zawodników przede mną będzie miało problemy z utrzymaniem swojej pozycji już na samym starcie. 3…2…1… i moje przewidywania się potwierdzają. Szybko przebijam się do przodu i bez problemów pokonuję pierwszy podjazd. Później zjazdy, agrafki, dropy i po pierwszej pętli jadę w top10.

Na kolejnych rundach doganiam kilku zawodników, m.in. Damiana. Przez pewien czas tasuję się z jednym z Orlików z WKK, którego dogoniłem, ale na piątej rundzie odjeżdżam mu na 20-30 sekund i kontroluję sytuację. Podjazdy wjeżdżam płynnie, na zjazdach staram się oszczędzać hample. Co chwila dobiegają mnie głosy kibiców – Paweł z Agą, chłopaki z Mejdeja, Michał Sztembis, Marek Kulik, oczywiście także Aneta, która robi zdjęcia. Na jednej z rund słyszę nawet Sabinę, która zagrzewa mnie do walki. Noga kręci dobrze, mobilizuję się ciągle żeby trzymać wysokie tempo. Wysokie jak na mnie, bo na siódmej rundzie dochodzi mnie Tomek Bala i zakłada dubla. Wiem, że jedzie ostatnią rundę, więc ja także. Sprężam się mocno, żeby utrzymać pozycję i nie dać się dojść chłopakom z WKK. Przyspieszam, oni są już zmęczeni, w 2/3 rundy jestem już pewien, że mnie nie dogonią i spokojnie, po 1:05 jazdy, wjeżdżam na metę :)

Po wyścigu mam świadomość, że jestem wysoko, ale nie wiem który dokładnie. Pół godziny później dochodzi do mnie, że jestem szósty open i trzeci w elicie. WOW! To niezwykłe. Zawsze statystowałem na tym wyścigu, a tym razem dałem radę wdrapać się na podium na własnym terenie, przy lubelskich kibicach! Coś niesamowitego. Bardzo zależało mi, żeby dobrze wypaść na Globusie, ale miejsca na podium się w ogóle nie spodziewałem. To świetny rok i świetna końcówka sezonu. Od połowy lipca nogi kręcą jak szalone. Na co dzień nie czuję jakiejś nadzwyczajnej dyspozycji, ale kiedy przychodzi wyścig to wszystko układa się dobrze i moc jest ze mną, a każdy kolejny start dodaje coraz większej pewności siebie. Cieszę się ogromnie, że na Globusie było podobnie i dziękuję wszystkim za świetny doping! To był niezwykły dzień. Dla takich chwil warto bawić się w kolarstwo! :)

2014.09.13 – Puławy – XC

2014.09.13Przedostatni w tym sezonie wyścig w puławskim lasku to jednocześnie Otwarte Mistrzostwa Puław w kolarstwie MTB. Na starcie stawiła się dosyć mocna obsada Mastersów i nieliczni zawodnicy Elity, przez co zwycięstwo w kategorii było obowiązkiem. Trasa tym razem trochę zmieniona w stosunku do ostatnich kilku wyścigów, wydawała mi się szybsza i łatwiejsza, ale to trudno obiektywnie ocenić, bo noga ostatnio podaje ;) Sędziowie, w perspektywie niedzielnego wyścigu na Globusie, pozwolili nam utargować 9 pętli (z pierwotnie zapowiadanych 12!), ale jak się później okazało to i tak było sporo, bo runda, mimo, że łatwa to była bardzo długa.

Na starcie samopoczucie dobre, do tego słońce mocno świeci i w końcu  będzie przyjemne ściganie w suchych warunkach :) Ustawiam się na wprost wjazdu do lasu, sędziowie dają sygnał i ruszamy. Start wychodzi mi świetnie, do lasu wjeżdżam drugi, świadomie przepuszczając pierwszego zawodnika, żeby nie musieć ciągnąć całej grupy. Szybko go jednak wyprzedzam i prowadzę. Tradycyjnie po 2/3 pierwszej pętli dochodzą mnie mocniejsi zawodnicy – tym razem są to Tomek Bala, Rafał Brzyski i Przemek Koza. Chwilę później doskakuje do nich Maciek Cytryński, a rundę później wyprzedza mnie jeszcze Janusz Kędzierski. Cytrynę szybko doganiam i wyprzedzam, ale już do końca wyścigu muszę kontrolować sytuację, żeby nie zbliżył się zbyt mocno.

Trzy rundy przed końcem Janusz łapie gumę i jadę czwarty open, z bezpieczną przewagą nad goniącymi Maćkiem, Robertem i Łukaszem. W takiej kolejności wjeżdżamy na metę. Jestem czwarty open i wygrywam elitę, po długim jak na Puławy (1:27) wyścigu. Zwycięstwo jak to zwycięstwo – niby cieszy, chociaż pozostaje spory niedosyt, że nie było chociażby Damiana, z którym walka pewnie byłaby dużo bardziej zacięta :) Oprócz wygrania drugiej z rzędu edycji GP Puław, wywalczyłem pierwsze miejsce w Otwartych Mistrzostwach w kolarstwie MTB w kat. Elita i niespodziewanie wysunąłem się na prowadzenie w swojej kategorii w generalce. Przed nami ostatni wyścig – 4. października, który zakończy mój letni sezon kolarski. W generalce mam 13 pkt przewagi nad Damianem i 14 nad Kamilem i tylko jakaś katastrofa mogłaby sprawić, że nie zakończę jej na pierwszym miejscu.

2014.08.09 – Puławy – XC

2014.08.09Na poprzednim puławskim czempionacie pożegnałem mojego wysłużonego Canyona, natomiast tym razem miał nastąpić debiut na nowiutkim Specializedzie :) Maszyna była u mnie już od ponad tygodnia, w międzyczasie wstawiłem mostek z kątem -17st, zmieniłem siodło na Specialized Toupe, dociąłem kierę, wstawiłem obrotowe manetki X0 oraz piankowe chwyty i dopiero po tych zabiegach rower spełniał moje wymagania ;) Przed wyścigiem zrobiłem nim zaledwie kilka km, więc nawet klocki nie zdążyły się dotrzeć. Puławski wyścig nadawał się idealnie na chrzest bojowy i liczyłem na to, że będzie on co najmniej tak udany jak pożegnanie Canyona.

Przed startem tradycyjnie trzy kółeczka na zapoznanie się z trasą, która tym razem była w miarę sucha (tylko jedna spora kałuża, którą na szczęście dawało się ominąć). Już na rozgrzewce kręciło się jakoś inaczej, lepiej, a jeden podbieg, który zawsze pokonywałem z buta udało się nawet wjechać. Mimo przemęczenia po Mazovii czułem, że trochę mocy jeszcze w nogach zostało.

Na linii startu pełna koncentracja, gwizdek sędziów i jedziemy! Wpinam się szybko w bloki, kilka obrotów korbą i prowadzę od startu. Wjeżdżam w las i kontroluję tempo, jadę żwawo, ale bez zbędnego podpalania. Pod koniec pierwszego okrążenia (w sumie będzie 8) wyprzedza mnie kilku chłopaków, jedziemy tak do połowy trzeciej rundy, kiedy to zaczynam trochę odstawać. Razem ze mną jedzie Filip, o dziwo Damian spływa z pierwszej grupy i my także go wyprzedzamy. Chwilę później doskakuje do nas Igor, co mimo wszystko jest dla mnie sporą niespodzianką. Zachowuję jednak spokój i czekam co się wydarzy. Zgodnie z moim przypuszczeniem Igor nie wytrzymuje tempa, znowu zostaję z Filipem i zachęcam go do mocniejszej jazdy. Poczułem krew, jestem pierwszy w elicie i zamierzam dać z siebie wszystko żeby to miejsce utrzymać. Filip jednak tez nie ma dnia i szybko go wyprzedzam i próbuję wyrobić sobie przewagę nad rywalami.

Czwarte i piąte kółko jadę bardzo mocno i mam po nich już w miarę bezpieczny zapas. Trzy rundy do końca zaczynam naprawdę wierzyć, że jestem w stanie wygrać. Zjeżdżając ze stadionu, na którym jest start/meta nie widzę już za sobą rywali i pozostaje trzymać tempo. Wjeżdżając na ostatnie kółko widzę przed sobą Brania, którego początkowo postanawiam gonić, ale szybko odpuszczam i końcówkę wyścigu jadę dosyć szybko, ale bez zbędnego zaginania się. Na metę wpadam piąty open i PIERWSZY w elicie :) Jestem przeszczęśliwy! Jedno z moich kolarskich marzeń stało się faktem – zwyciężyłem w GP Puław :) Niby ogór, ale radość jest i tak ogromna, kto nigdy nie był na tym wyścigu, nie zrozumie o czym piszę.

Po wyścigu szybki rozjazd z Michałem i do miasteczka zawodów wpadam dokładnie na czas, bo akurat czytają moje imię, zapraszając na dekorację. Niezwykle dumny odbieram puchar, robimy sobie pamiątkową fotkę i pora się zbierać. Już ogarnięty pykam sobie jeszcze trzy fotki z pucharem i ze Specem. Maszyna sprawdziła się wyśmienicie. Na 29erze czuję się dużo bezpieczniej, rower pewnie pokonuje przeszkody i zakręty, jest także zwrotniejszy! Jestem zachwycony dużym kołem i cieszę się, że mój wybór padł na Speca, bo jego geometria (jest m.in stosunkowo krótki) pasuje mi idealnie.

Szkoda, że dopiero teraz zdołałem się przesiąść na 29era, bo na tych rowerach rzeczywiście można więcej. Jeśli mam wskazać jakieś ich wady to po pierwsze trochę gorzej przyspieszają (tylko 2-3 obroty korbą, później jest już ok, poza tym mam stosunkowo ciężkie koła). Po drugie, bardzo mocno kastrują zawodnika z techniki, bo wybaczają sporo błędów. Myślę, że osoby, które zaczynają swoją przygodę z XC od 29era będą dużo uboższe w doświadczenie niż ci, którzy przejeździli tysiące kilometrów na 26″. Podsumowując muszę zacytować Jacka z Metrobikes: „Nie ma takich kół jak 26″ i nigdy nie było”. Jeśli ktoś myśli w miarę poważnie o ściganiu lub nawet zaawansowanej turystyce to powinien 26″, a nawet 27,5″ omijać szerokim łukiem. Małe koła zostają tylko na zimę do szlifowania techniki, ewentualnie do sklepu po bułki. 29er rządzi!